piątek, 1 kwietnia 2011

BUBLE!!!

Tak jak obiecałam - na Prima Aprilis u mnie kosmetyczne buble, z którymi miałam nieprzyjemność obcować ;). Zaczynamy!



Lakier do paznokci Inglot 39 - czarny
Nie mogłam znaleźć innego zdjęcia :D
Ogólnie zawsze lubiłam lakiery Inglota - no może niespecjalnie ich cenę, ale jakoś nigdy żaden mi nie podpadł - do czasu. Niestety czarny lakier kryje tak słabo, że potrzeba by chyba czterech grubych warstw, żeby uzyskać idealne pokrycie płytki - a wiąże się to oczywiście z niemiłosiernie długim schnięciem lakieru. Ja swój kupiłam już parę ładnych miesięcy temu - mam nadzieję, że firma poprawi recepturę, bo to chyba najbardziej beznadziejny lakier jaki miałam, a jeszcze w obliczu tego, że kosztują teraz ponad 20zł to już w ogóle klapa!

Essence Sun Club - Matte Bronzing Powder - Brunettes/Blondes
Wybierając ten bronzer w drogerii byłam zachwycona jego zapachem (kokoski) i dużym opakowaniem za niską cenę - około 13zł, więc wzięłam od razu obydwa odcienie - dla brunetek i dla blondynek. Ponieważ aktualnie mam - po zimie, jaśniejszą skórę, na pierwszy ogień poszedł ten dla blondynek. Któregoś ranka - odprawiałam mój codzienny rytuał makijażowy - zima, więc przy sztucznym świetle, po czym wyszłam "do ludzi". Wyobraźcie sobie moją konsternację, kiedy zdecydowanie zwracałam uwagę współpasażerów w autobusie... No ale myślę sobie może ładnie wyglądam albo coś? I zadowolona cała z siebie jadę. W pewnym momencie postanowiłam poprawić usta, wyciągam lusterko i... zamarłam z wrażenia. Wyglądałam jak Oompa-Loompa:
Wyparowałam z autobusu jak z procy i zaczęłam ścierać ze swojej twarzy pomarańcz. Jeżeli nie chcecie takiej przygody - to zdecydowanie nie polecam :D.

AA Efekt Matujący - krem na dzień
Kupiłam go półtora roku temu - w rozpaczy poszukując czegoś co poskromi błyszczenie buzi, które wówczas strasznie mi doskwierało. I co? I NIC. Ten krem nie robił nic jeśli chodzi o błyszczenie. Ponadto miał niespecjalnie ciekawy zapach stęchłego zielonego ogórka. Nie, nie, nie.

AA Therapy Trądzik - Krem matujący na dzień


Próba zdradzenia Effaclaru DUO, która zakończyła się niepowodzeniem. Co było nie tak? Krem ten niestety - nie matuje, ponadto ma dość treściwą konsystencję, która strasznie mnie zapychała, zostawiał też nieprzyjemne uczucie na twarzy - czułam go przez cały dzień. Ponadto jest to kosmetyk bezzapachowy - i tu zonk - bo bezzapachowy to dla mnie - bez  ŻADNEGO zapachu, a nie z naturalnym obrzydłym zapachem podłoża do kremów... Bleee... Była to krótka przygoda, po której z podkulonym ogonem wróciłam do kochanego Effaclaru.

Carmex Original


Dlaczego się tu znalazł tak zachwalany kosmetyk? Za zapach. Jest dla mnie absolutnie nieznośny. Robi cuda z ustami, ale gdy go na nich noszę jest mi notorycznie niedobrze - co więcej po jakimś czasie zaczyna mnie nawet boleć brzuch. Jest absolutnie nie dla mnie. Próbuję go zmęczyć od pół roku, ale chyba w końcu po prostu go wywalę. Na szczęście Carmex poszedł po rozum do głowy i jest też wersja wiśniowa, która bardzo mi odpowiada także zapachowo, więc pewnie właśnie wisienkę będę teraz stosować a tego śmierdziucha nigdy więcej nie kupię :D.

Biochemia Urody - Podwójny żel hialuronowy
Kupiłam go jakiś czas temu przy okazji zamówienia z BU - dwa rodzaje wielkości cząsteczek kwasu hialuronowego zrobiły na mnie wrażenie ;). Moja skóra od jakiegoś czasu jest przesuszona, więc postanowiłam spróbować trochę naturalniej o nią zadbać. Niestety żel ten bardzo mocno ściąga skórę tworząc na niej przezroczystą powłoczkę - taką jakbyśmy wysmarowali się białkiem jajka, w związku z czym po 5 minutach przy uruchomieniu drobnej mimiki twarzy mamy na niej coś jakby popękaną skorupę z odłażącymi płacikami tej warstewki żelu - wygląda to tak jakbyśmy bardzo mocno łuszczyli się po kwasach... W związku z tym żel zupełnie nie nadaje się do stosowania na dzień. Ja stosuję go teraz na noc - tylko po to, żeby go skończyć, bo nigdy więcej nie zawita na moją półkę...

Rimmel Stay Matte Foundation

Nie matuje, ciemnieje na skórze, pozostawia smugi w odcieniu pomarańczu, na początku łatwo się rozprowadza, ale jak zacznie zasychać prawie nie da się go rozetrzeć - jak dla mnie bubel jakich mało - użyłam go kilka razy, dawałam mu szansę... Po prostu nie i koniec.

Lush - Herbalism

Niestety okazał się być dla mnie kosmetykiem absolutnie nieprzydatnym z jednego prostego względu - ma odrażający zapach octu z ziołami... Jego octowy odór tak bardzo unieprzyjemniał mi stosowanie, że musieliśmy się pożegnać. Z żalem, bo rzeczywiście buzię oczyszczał, wydawała się napięta i odświeżona. Cóż z tego jak nie jestem w stanie go używać, bo przy każdym otwarciu pudełeczka moje nozdrza przeżywały katusze. Nie jestem w stanie w związku z tym wypowiedzieć się na temat jego właściwości przy dłuższym stosowaniu...

22 komentarze:

  1. A Hialuron używasz na mokrą skórę albo łączysz go z jakimś kremem/serum? Bo mi tak służy :)

    Ja do LUSH'a mam już coraz większy dystans. Carmex mi też nie służy...
    A z historii z bronzerem się uśmiałam hihi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo dzięki za cynk dot. hialuronowego żelu. w sumie też myślałam, żeby go łączyć, ale niekoniecznie. no to już wiem na co mam być ew przygotowana.
    co do lakieru z Inglota- ja kiedyś przez prawie 5 lat malowałam paznokcie właściwie tylko czarnym lakierem, ew ciemnofioletowym albo jak zaszalałam to śliwką ;) tego lakieru z Inglota nauczyłam się używać i przy drugim opakowaniu nie stanowiło już dla mnie problemu na szybko nałożyć 3 warstw, ale to było w czasach jak inne lakiery wysychały stosunkowo wolno i w ogóle nie było takiego wyboru jak jest dzisiaj kilka lat później. no więc w tej chwili Inglot bleee i nie ma opcji, większość ich lakierów już mi nie odpowiada. ale do tego czarnego mam sentyment, co nie oznacza oczywiście, że komukolwiek polecam, bo nie polecam ;D a tego podkładu z rimmela nie poleca chyba żadna z Dziewczyn.. musi być naprawdę kiepski ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie strasz tym żelem, bo ja czekam na przesyłkę z nadzieją, że w końcu coś nawilży moją twarz (do Avene już się chyba twarz przyzwyczaiła).

    OdpowiedzUsuń
  4. mi tak na poczatku zapach carmexa nie przyadl do gustu ale z czasem sie przyzwyczailam i juz mnie nie wzrusza :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie właśnie, jeśli hialuron stosowałaś solo to może tu jest pies pogrzebany :) On powinien być wyłącznie dodatkiem do kremu / serum :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahahaha, z tym Oompa Loompa totalnie wygrałaś! :D
    Na szczęście z żadnym z wymienionych kosmetyków nie miałam do czynienia, więc trudno mi się wypowiedzieć.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy post. Historyjka z miss autobusu - bezcenna :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam podobne zdanie co do Rimmela, nawet nie miałam zamiaru zużywać go do końca.
    Miałam smaka na ten puder z Essence, a tu proszę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze brakowało mi dobrego określenia na przesadny pomarańczowy bronzer. Dziś już wiem - Oompa Loompa. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ja mam fioletowy lakier Inglota i notorycznie się na niego wkurzam - mam widoczne prześwity nawet po 3 warstwach! A że butelka wielka, z lakierem dłuuugo trzeba się męczyć:(

    OdpowiedzUsuń
  11. hahaha pomarańcz na twarzy oj tak, też to przeżyłam a w ogóle malowanie się w zimie to hardcore ;) bp światło sztuczne i zdarzało mi się oj zdarzało z pewnymi kosmetykami przesadzić, np z różem ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. @dezemka, Viollet - no używałam raczej solo, ale wygląda na to, że może źle robiłam :D spróbuję pomieszać z jakimś kremikiem :D

    @dezemka - z Lushem u mnie to samo - mam swoje ulubione produkty a do reszty już nawet nie podchodzę. Jak będę w Pradze to popróbuję zapachowo wszystko i zobaczę co mi się podoba :D

    @stri-linga - zdecydowanie - Rimmela omijać szerokim łukiem :D

    @Lilla My - może rzeczywiście źle go używałam - popróbuję mieszanie z kremem i zobaczę czy zmienię zdanie :D

    @MARTA - ja się nie mogę przyzwyczaić... bleee!

    @FASHIONABLYYY, Urban Warrior, swirrruska - uwierzcie - nie było mi do śmiechu :D

    @kokosowa-panna - wiesz może on komuś będzie pasował kolorystycznie... ale nie sądzę... szkoda, bo ślicznie pachnie, fajne opakowanie...

    @Osa - nie mów, że nie znałaś Oompy-Loompy? Ta piosenka rządzi :rotfl: : http://www.youtube.com/watch?v=qw0zZttfUaw

    @simply_a_woman - ja go odstawiłam na tyły półki i tylko co jakiś czas na niego łypię... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. @aberracja - oj tak, znamy takie historie :D

    OdpowiedzUsuń
  14. zgadzam się co do tego podkładu rimmel... straszna porażka

    OdpowiedzUsuń
  15. Widać należę do tej grupy ludzi, którym zapach i carmexu i herbalismu nie przeszkadza :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ciekawe opinie ;) Zgadzam się co do Carmexu! pozdrawiam
    Kaisa

    OdpowiedzUsuń
  17. oompa loompa :D

    i zgadzam się z opinią o rimmel, najgorszy podkład jaki kiedykolwiek miałam. wg mnie nietylko nie matuje, ale twarz po nim świeci się jak... może przemilczę jak :]

    OdpowiedzUsuń
  18. Wydaje mi się, ze Ci sie luszczy, bo za duzo nakladasz zelu hialuronowego. Mi tez sie tak robilo. Wystarczy naprawde malutka ilosc.

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny artykuł :] ubawiłam się go czytając :P
    Jestem za kontynuowaniem wpisów o beznadziejnych kosmetykach. Używałam podkładu rimmel - był okropny. Nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń
  20. heh kwas hialuronowy trzeba umieć stosować, nie nakłada się go solo, mi bardzo pomógł gdy go stosowałem z serum z granatu, bez niego by się tak nie wchłaniało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe - ten post to już 2 lata ma :D, później się nauczyłam stosować ten kwas hialuronowy z BU, ale jakoś nigdy mnie nie powalił :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz! Zapraszam ponownie! :)