PLUSY:
- dobra "smarowalność" ;)
- pistacjowy kolor
- nienachalny zapach, choć nieco chemiczny/farmaceutyczny
- szybko się wchłania, może nie do matu, ale prawie
- lekko nawilża
- nie podrażnia
- niweluje zaczerwienienia
- nadaje się pod makijaż
- łagodzi, koi skórę
- jest nietłusty, nie wpływa na szybsze przetłuszczanie, chyba wręcz przeciwnie
- wydajny
- dużo wyciągów naturalnych
MINUSY:
- może uwrażliwiać na słońce - zawiera dziurawiec
- cena - ok. 60zł
OCENA OGÓLNA:
4+/6
Dość przyzwoity krem, który wykazuje rzeczywiście działanie na naczynka. Wątpię, żeby pomógł osobom, u których ten problem jest zaawansowany, ale w moim przypadku - kiedy zaczerwienienie pojawia się zazwyczaj jedynie zimą, jest wystarczający. Prawdopodobnie sprawdzi się też jako środek prewencyjny, więc zamierzam go zimą regularnie używać. Podoba mi się fakt, że krem ma kolor pistacjowy i z miejsca nieco niweluje widoczność zaczerwienień. Mam wrażenie, że pomógł na rozszerzone "pajączki" w okolicy nosa - jest ich jakby mniej i są mniej widoczne. Myślę, że idealnie się sprawdzi u osób, u których naczynka i zaczerwienienia pojawiają się zwłaszcza w chłodniejszych porach roku - tak jak u mnie. Jestem z niego dość zadowolona, jednak cena trochę odstrasza. Niepokojącą cechą jest obecność wyciągu z dziurawca, który ma działanie fotouczulające, dlatego osobiście radziłabym zastosowanie filtra (lub - tak jak ja, BB kremu, który zawiera filtr), natomiast latem chyba z tego kremu zrezygnuję - jest to kolejny fakt przemawiający za tym, by traktować ten produkt jako typowo zimowy (tak czy siak stosujemy filtr, gdyż fale UV odbite od śniegu są bardzo silne, choć nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy!). Duży plus za delikatne właściwości nawilżające - idealne na zimę, kiedy cera jest przesuszona od ogrzewania w domach, a jednocześnie nadmierne nawilżenie nie jest wskazane, gdy wychodzimy na dwór. Krem dobrze się sprawdza pod makijażem - podkład się na nim nie roluje.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Istituto Ganassini. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Istituto Ganassini. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 18 listopada 2012
czwartek, 12 lipca 2012
Istituto Ganassini - neoVIDERM - emulsja gojąca do skóry
PLUSY:
- działa - rzeczywiście przyspiesza gojenie (nabłonkowanie) otarć, łagodzi oparzenia i podrażnienia
- przyjemny zapach - dla niektórych może być trochę zbyt intensywny, ale mnie nie przeszkadza
- dobrze się wchłania, nie pozostawia tłustego filmu na skórze
- bardzo wydajny produkt (cena ok. 32zł przy tej wydajności jest korzystna)
- kojące działanie można zaobserwować dość szybko po nałożeniu
- dość długa data ważności (2015r.)
MINUSY:
- brak
OCENA OGÓLNA:
5+/6
Muszę przyznać, że nie wiedziałam jak zabrać się do recenzji tego produktu. Jest to bardziej emulsja lecznicza niż kosmetyk i działa doraźnie na podrażnienia, poparzenia słoneczne, a także jest przydatna po zabiegach złuszczających. Dla mnie jest godnym zastępstwem Panthenolu, którego zapachu po prostu nie znoszę. Ciekawa jestem czy nadawałaby się do zastosowania na świeży tatuaż - chyba kiedyś wypróbuję :). Na oparzenia nie miałam okazji jej stosować, gdyż staram się unikać słońca, a jeśli już - to zawsze z filtrem. Czasami przypadkowo przyjaram sobie ramiona - wtedy z pewnością sięgnę po produkt Istituto Ganassini. W jaki sposób więc wypróbowałam emulsję neoVIDERM? Otóż - na otarcia na stopach. Skóra moich stóp jest superwrażliwa i praktycznie każde buty powodują u mnie bolesne bąble, które co gorsza zwykle jeszcze się przebijają i odsłaniają wrażliwą warstwę świeżej skóry... Zazwyczaj takie podrażnienia musiałam po prostu przeczekiwać i śmigać w japonkach przez kilka dni, żeby nie urażać bolących miejsc, jednak teraz na pomoc przychodzi właśnie neoVIDERM, który sprawia, że właściwie już na drugi dzień otarcie pokrywa się nabłonkiem i bolesność jest znacznie zmniejszona. Pod tym względem mogę Wam go stuprocentowo polecić. Myślę, że skoro działa na takie problemy to tym bardziej z łatwością poradzi sobie z oparzeniami słonecznymi, chociaż - jak zawsze powtarzam - lepiej zapobiegać niż leczyć - krem z filtrem to podstawa! Emulsja ma dość długą datę ważności, ale polecam trzymać ją w lodówce - zarówno ze względu na to by zachować jej właściwości, jak i na fakt, że posmarowanie zaczerwienionego, piekącego miejsca chłodną maścią z miejsca przyniesie ulgę ;).
Ciekawa jestem czy też borykacie się z niekończącymi się otarciami, pęcherzami i odciskami na stopach od butów? Dla mnie to totalna zmora i już sama nie wiem jak sobie radzić, żeby im zapobiec... Macie jakieś pomysły? Ostatnio w komentarzach Aga podrzuciła mi pomysł, żeby wykorzystać bazę silikonową do makijażu - próbowałyście? Jakie efekty?
- działa - rzeczywiście przyspiesza gojenie (nabłonkowanie) otarć, łagodzi oparzenia i podrażnienia
- przyjemny zapach - dla niektórych może być trochę zbyt intensywny, ale mnie nie przeszkadza
- dobrze się wchłania, nie pozostawia tłustego filmu na skórze
- bardzo wydajny produkt (cena ok. 32zł przy tej wydajności jest korzystna)
- kojące działanie można zaobserwować dość szybko po nałożeniu
- dość długa data ważności (2015r.)
MINUSY:
- brak
OCENA OGÓLNA:
5+/6
Muszę przyznać, że nie wiedziałam jak zabrać się do recenzji tego produktu. Jest to bardziej emulsja lecznicza niż kosmetyk i działa doraźnie na podrażnienia, poparzenia słoneczne, a także jest przydatna po zabiegach złuszczających. Dla mnie jest godnym zastępstwem Panthenolu, którego zapachu po prostu nie znoszę. Ciekawa jestem czy nadawałaby się do zastosowania na świeży tatuaż - chyba kiedyś wypróbuję :). Na oparzenia nie miałam okazji jej stosować, gdyż staram się unikać słońca, a jeśli już - to zawsze z filtrem. Czasami przypadkowo przyjaram sobie ramiona - wtedy z pewnością sięgnę po produkt Istituto Ganassini. W jaki sposób więc wypróbowałam emulsję neoVIDERM? Otóż - na otarcia na stopach. Skóra moich stóp jest superwrażliwa i praktycznie każde buty powodują u mnie bolesne bąble, które co gorsza zwykle jeszcze się przebijają i odsłaniają wrażliwą warstwę świeżej skóry... Zazwyczaj takie podrażnienia musiałam po prostu przeczekiwać i śmigać w japonkach przez kilka dni, żeby nie urażać bolących miejsc, jednak teraz na pomoc przychodzi właśnie neoVIDERM, który sprawia, że właściwie już na drugi dzień otarcie pokrywa się nabłonkiem i bolesność jest znacznie zmniejszona. Pod tym względem mogę Wam go stuprocentowo polecić. Myślę, że skoro działa na takie problemy to tym bardziej z łatwością poradzi sobie z oparzeniami słonecznymi, chociaż - jak zawsze powtarzam - lepiej zapobiegać niż leczyć - krem z filtrem to podstawa! Emulsja ma dość długą datę ważności, ale polecam trzymać ją w lodówce - zarówno ze względu na to by zachować jej właściwości, jak i na fakt, że posmarowanie zaczerwienionego, piekącego miejsca chłodną maścią z miejsca przyniesie ulgę ;).
Ciekawa jestem czy też borykacie się z niekończącymi się otarciami, pęcherzami i odciskami na stopach od butów? Dla mnie to totalna zmora i już sama nie wiem jak sobie radzić, żeby im zapobiec... Macie jakieś pomysły? Ostatnio w komentarzach Aga podrzuciła mi pomysł, żeby wykorzystać bazę silikonową do makijażu - próbowałyście? Jakie efekty?
Subskrybuj:
Posty (Atom)