Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lush. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lush. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 listopada 2019

ULUBIEŃCY, ODKRYCIA I BUBLE OSTATNICH MIESIĘCY - HUDA BEAUTY, TOO FACED, CLINIQUE, BODY BOOM, BENEFIT, FARSALI

Ponieważ moja przerwa od blogowania trwała praktycznie dwa lata, moja kosmetyczna kolekcja przeżyła prawdziwą rewolucję. Można powiedzieć, że mało co zostało z tego co było w niej kiedy ostatnio regularnie pisałam. Dlatego też pomyślałam, że pokażę Wam trochę moich kosmetycznych odkryć, ulubieńców, ale także bubli a może raczej "meh-ów", które towarzyszyły mi w ostatnich miesiącach - zrobimy taki mały update. Ciekawa jestem czy znacie kosmetyki (i nie tylko!), które Wam tu przedstawię i czy macie podobne zdanie co do nich :).

środa, 23 lipca 2014

Wakacyjny haul - Eurotrip (nie tylko) kosmetyczny ;)


Witajcie po dość długiej przerwie - mam wrażenie, że na samym wstępie należy się kilka słów wyjaśnienia dlaczego zniknęłam na jakiś czas z blogosfery i gdzie byłam jak mnie nie było ;). W dalszej części posta - co wybuszowałam w drogeriach w różnych częściach Europy :).

niedziela, 21 października 2012

Anatomicals - Stop Cracking Up Lip Balm - balsam do ust + Lush - zamówienie?

PLUSY:
- cudowna konsystencja - miękka, delikatna, natłuszczająco-nawilżająca
- świetnie zmiękcza spierzchnięte wargi
- wygodny aplikator
- bardzo duża pojemność
- cena - 8zł
- przyjemne uczucie na ustach po posmarowaniu
- efekt tafli jak po transparentnym błyszczyku
- bardzo dobry skład
- fajne opakowanie - ciekawy design
- świetny, humorystyczny opis kosmetyku na opakowaniu
- nie klei się
MINUSY:
- brak zapachu/smaku
OCENA OGÓLNA:
5+/6
Paczkę z kosmetykami Anatomicals udało mi się wygrać na Spotkaniu Śląskich Bloggerek. Od razu było widać, że to firma z "jajem" - założyciel ma chyba super poczucie humoru - opisy na opakowaniach produktów są świetne, a do tego jeszcze główne hasło firmy - "We only want you for your body" - SUPER! Nie miałam wcześniej przyjemności spotkać się z tymi kosmetykami, więc tym bardziej chętnie zabrałam się do testowania. Na pierwszy ogień poszedł balsam do ust. Ja niestety cierpię na notoryczne pierzchnięcie warg - dotychczas przetestowałam już wiele balsamów - w tym słynny Tisane i Carmex, ale ani jeden ani drugi nie spełnił moich oczekiwań w 100%. Tisane - niehigieniczna aplikacja ze słoiczka, chociaż wiem, że pojawiła się teraz wersja w pomadce - muszę wypróbować! Z kolei Carmex zapachowo mnie zabija - nawet wersja wiśniowa nie do końca mnie satysfakcjonuje... W przypadku balsamu Anatomicals z zapachem nie ma problemu - po prostu go nie ma - dla mnie to trochę minus, bo uwielbiam pachnące produkty do ust, ale niech będzie - przynajmniej mnie nie drażni ;). Największym plusem tego produktu jest jego konsystencja i uczucie jakie pozostawia na ustach - lekkie natłuszczenie i nawilżenie - taka śliskość, bardzo przyjemna, a przy tym nieklejąca! Co do działania na spierzchnięcia - nie mam zastrzeżeń! Usta są zmiękczone i nawilżone. Aplikator jest wygodny, a duża tubka wystarczy na długo. Ponadto cena jest bardzo zachęcająca - 8zł - aż nie mogłam uwierzyć, że to takie tanie! Na pewno zdecyduję się na bananową wersję tego balsamu, którą widziałam na stronie producenta - http://www.anatomicals.pl/, gdzie znajdziecie również możliwość zakupu ich produktów przez internet.
Osobiście - bardzo Wam polecam ten balsam - jeżeli wpadnie w Wasze łapki, to naprawdę warto go wypróbować!





Z serii - ogłoszenia parafialne - nie miałybyście ochoty na zamówienie z Lusha? Pojawiły się świąteczne produkty i noszę się z zamiarem poczynienia zamówienia, niestety wysyłka to 20 funtów - przy zbiorowym zamówieniu z pewnością wyszłoby znacznie taniej :). Dajcie znać w komentarzach, a ja wymyślę jakiś sposób na ogarnięcie tego :).


niedziela, 8 stycznia 2012

Lush - Godiva - szampon w kostce

PLUSY:
- forma kostki - bardzo wygodna, łatwa w stosowaniu jak mydło, idealna do zabrania w podróż - można wziąć do bagażu podręcznego do samolotu, a w dodatku jest duuużo lżejsza niż tradycyjny szampon
- zawiera szampon i odżywkę w jednym (widać na zbliżeniu - te jasne plamki to odżywka) - kolejna cecha in plus jeśli chodzi o podróżowanie z nią
- CUDOWNY zapach <3 - pachnie identycznie jak żel pod prysznic Flying Fox
- dobry skład - jak to w Lushu bywa - wegetariański
- skutecznie myje włosy
- nie trzeba po niej stosować odżywki - włosy rozczesują się raczej standardowo (ja i tak wspomagam się zawsze olejkiem z Kallosa, który widnieje wśród hitów 2011)
- bardzo dobrze się pieni
- jest szalenie wydajna - może z 3 butelkami normalnego szamponu to przesadzili, ale spokojnie zastąpi 2 - przynajmniej dla moich długich włosów
- nie jest agresywnym szamponem - nie czyści jak Seanik, a zatem nadaje się również do włosów farbowanych
- nie wysusza włosów - dobra dla zniszczonych i sucharkowych końcówek
- nie musimy szorować szamponem bezpośrednio po włosach (włosomaniaczki dostają na tą myśl zapewne mikrozawału ;) ) - można namydlić ręce i myć włosy pianą
MINUSY:
- zapach mógłby się dłużej utrzymywać na włosach, bo jest boski, ale niestety nie pozostaje z nami na długo
- nawet w obliczu wydajności - cena jest dość wysoka - zwłaszcza przy aktualnych szalonych kursach walut - jeszcze najbardziej opłacalny jest zakup wspólny na wizażu, na allegro z wysyłką wychodzi około 40zł, a bezpośrednio ze strony - 6 funtów + wysyłka - wcale nie tania - w sumie cena jak z allegro :/
OCENA OGÓLNA:
5+/6
Bardzo lubię! Zwłaszcza za zapach. Ocena obniżona za cenę, która niestety sprawia, że chyba zacznę ją oszczędzać... A jest tak super wygodna w użytkowaniu, że wcale mi się to nie uśmiecha! Moja Lushowa mania przeszła już dawno, co nie zmienia faktu, że lubię od czasu do czasu czegoś nowego spróbować lub wrócić do starego ulubieńca (Aqua Mirabilis <3). W przypadku Godivy zadecydował fakt, że doszły mnie słuchy, że pachnie jak Alien Thierry'ego Muglera - które to perfumy również są moim hitem 2011. Moja opinia? Zupełnie nie przypomina mi zapachu Aliena, ale i tak jest boska i nie żałuję zakupu ;). Jeżeli chcecie się skusić na jakiś szampon w kostce - to Godiva jest zdecydowanie najlepszym wyborem :).

niedziela, 29 maja 2011

Lush - Aqua Marina - pasta myjąca

PLUSY:
- łagodzi podrażnienia, jest bardzo łagodna - mnie nie szczypie, chociaż wiem, że niektórym się to zdarzało, uspokaja cerę i zaczerwienienia znikają
- skóra jest wyraźnie nawilżona, sprężysta, napięta i delikatna
- ewidentnie zmniejsza pory
- można stosować ją jako zwyczajny czyścik lub jako maseczkę (ja wybieram to drugie - zostawiam ją na buzi na kilkanaście minut, aby dobrze wchłonąć składniki aktywne)
- jest bardzo wydajna - ciężko ją zużyć przed upływem terminu ważności - radzę kupować z kimś na pół, albo mrozić :)
- cena korzystna w stosunku do wydajności :)
- skład <3
MINUSY:
- krótki termin przydatności (ja połowę swojej zamroziłam :D)
- zapach - co komu pasuje, ja czuję rozmoczony proszek do prania zalatujący trochę rybio ;), ale da się przeżyć - ja jestem straszny tyfus zapachowy, ale daję radę :)
- niespecjalnie lubię ją typowo do mycia - wolę jako maseczkę, uważam, że dużo lepiej myje Fresh Farmacy :)
- przy niedokładnym spłukaniu na buzi zostaje biały nalot galmanu
- dostępność - tak jak inne produkty Lusha - tylko przez internet z dość kosztowną wysyłką z UK lub trochę mniej kosztowny sposób - wspólne zamówienia wizażowe (tu jednak dłuższy czas oczekiwania...)
OCENA OGÓLNA:
4
Mocna czwórka :). Gdyby potraktować ją tylko jako maseczkę - mogłabym dać nawet 5+, ale de facto jej przeznaczeniem jest mycie, a tu nie do końca spełnia swoje zadanie moim zdaniem. Jako maseczkę - po prostu ją uwielbiam i tak też używam, a mycie pozostawiam specjalistom - Fresh Farmacy i - już niedługo - CoalFace :). Bardzo fajny produkt, ale jeszcze nie zdecydowałam czy zamówię ponownie, bo kuszą mnie pewne azjatyckie cuda maseczkowe :D.
SKŁAD:
Glycerine - gliceryna - składnik kompozycji zapachowych, środek kondycjonujący, humektant - środek zatrzymujący wodę, higroskopijny, obniża lepkość, rozpuszczalnik, składnik kondycjonujący skórę. Gliceryna używana jest jako substancja nawilżająca i wygładzająca - ma właściwości higroskopijne czyli przyciąga cząsteczki wody z otoczenia i w kremie gromadzi je na powierzchni skóry. UWAGA! Taki efekt uzyskuje się jednak tylko wtedy, gdy wilgotność powietrza (lub otoczenia) nie jest mniejsza niz 65%! Jeśli jest mniejsza, gliceryna nie przyciąga cząsteczek wody z powietrza, ale bierze je z dolnych warstw skóry, czyli silnie ją wysusza! W tym przypadku, kiedy rozrabiamy pastę z wodą, wody jest pod dostatkiem, więc produkt świetnie nawilża nam skóre - i to CZUĆ!
Calamine Powder - puder galmanowy - sproszkowany minerał - galman, znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia
Kaolin - kaolin - absorbuje tłuszcz, zapobiega zbrylaniu, wypełniacz, substancja zwiększająca właściwości kryjące, modyfikuje śliskość, ma właściwości ochronne
Irish Moss Gel (Chondrus crispus) - wyciąg z mchu irlandzkiego - mech irlandzki czyli chrząstnica kędzierzawa jest to gatunek glonu - konkretniej krasnorostu, znanego z dużej ilości karagenu, który zawiera karageninę, czyli specyficzny żelowaty śluz, który wpływa na konsystencję kosmetyku, czyniąc ją zwartą i nieco galaretowatą. Ponadto karagen jest naturalnym immunostymulatorem - wpływa pozytywnie na nasz układ odpornościowy.
Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis) - żel aloesowy - łagodzi skórę suchą i chroni przed uszkodzeniami, ma bogate właściwości odżywcze, zmiękczające skórę, ma właściwości chłodzące. Pozostawia skórę gładką i uspokojoną. Jest bardzo łagodny i może być stosowany do skóry wrażliwej, a także normalnej i tłustej, ponieważ jest lekki i nie ma właściwości komedogennych. Łagodzi podrażnienia posłoneczne.
Fine Sea Salt - sól morska - ma właściwości antybakteryjne, wpływa również na lepkość kosmetyku
Nori Seaweed (Algae) - algi Nori - zielenica żyjąca u wybrzeży Bretanii. W Japonii stosowana jako dodatek do potraw. Zawiera witaminę C - przeciwutleniacz aktywizujący syntezę kolagenu, elastyny, kwasu hialurunowego, beta-karoten - przeciwrodnikowy, wzmacniający odporność, amylozy i alginaty, które tworzą na skórze film zapobiegający przezskórnej utracie wody. Alga nori jest czynnikiem regenerującym, pojędrniającym, rewitalizującym, remineralizującym, przeznaczonym dla cery suchej, zwiotczałej, z objawami starzenia, nadwrażliwej.
Sweet Orange Oil (Citrus Aurantium dulcis) - olejek z pomarańczy słodkiejpolecany do skóry tłustej o silnym działanie antyseptycznym, często stosowany w kosmetykach antycellulitowych, tutaj jest również składnikiem mieszanki zapachowej
Patchouli Oil (Pogostemon cablin) - olejek paczuli - służy do pielęgnacji skóry, przy trądziku, pęknięciach skóry, egzemie, łupieżu, stanach zapalnych skóry
Carrageenan Extract (Chondrus crispus) - karagenina - wyizolowana z chrząstnicy kędzierzawej, żelowaty śluz, wpływa na konsystencję kosmetyku, czyniąc ją zwartą i nieco galaretowatą. 
Perfume - kompozycja zapachowa


LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca



Skład: Glycerine, Calamine Powder, Kaolin, Irish Moss Gel (Chondrus crispus), Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis), Fine Sea Salt, Nori Seaweed (Algae), Sweet Orange Oil (Citrus Aurantium dulcis), Patchouli Oil (Pogostemon cablin), Carrageenan Extract (Chondrus crispus), Perfume

piątek, 27 maja 2011

Lush - Alkmaar - mydło

PLUSY:
- kremowe
- przyjemny zapach - jak dla mnie - słodkie mleko z miodem
- nie wysusza skóry (chociaż właściwie ciężko stwierdzić tak do końca, bo zwykle używam też Aqua Mirabilis, które super nawilża...)

MINUSY:
- zawiodłam się na zapachu - miał być jaśmin i kwiatowe historie, jest słodkie mleko... niby nieźle ale jednak to nie do końca to na co liczyłam
OCENA OGÓLNA:
3+
Zwykłe mydło - bez ochów i achów i na pewno niewarte swojej ceny :(. Po raz kolejny zawiodłam się na mydełku z Lusha i nie zamierzam już więcej nic z tego działu zamawiać (chyba, że pokaże się coś nowego co powali mnie na kolana opisem ;) ). Dużo fajniejsze mydła można znaleźć w drogeriach stacjonarnych w Polsce i w mydlarniach :).

SKŁAD:
Honeysuckle Infusion (Lonicera caprifolium) - napar z wiciokrzewu - ma właściwości zmiękczające i wygładzające skórę oraz nadaje jej miły zapach
Amaranth Infusion (Amaranthus hypochondriacus) - napar z szarłatu - jest poleceny do pielęgnacji skóry trądzikowej suchej, łuszczycowej i z wypryskami. Łagodzi objawy atopowego zapalenia skóry. Saponiny obecne w naparze dobrze oczyszczają skórę
Rapeseed Oil (Brassica napus) - olej rzepakowy - zawiera dużo witaminy E, witaminę K, prowitaminę A. Stosuje się go w rozmaitych kosmetykach do cery suchej, dojrzałej, łuszczącej się, popękanej i słabo dokrwionej. Może zostać zatąpiony olejem z oliwek lub zastąpić ten olej w kosmetykach.
Coconut Oil (Cocos nucifera) - olej kokosowy - zwany masłem kokosowym, otrzymywany poprzez tłoczenie i rozgrzanie kopry - twardego miąższu orzechów palmy kokosowej (Cocos nucifera). Zawiera nasycone oraz nienasycone kwasy tłuszczowe. Polecany do skóry suchej i pękającej, dojrzałej, uszkodzonej przez słońce. Stosowany w preparatach do pielęgnacji suchych i zniszczonych włosów. Olej kokosowy ma działanie "chłodzące" i uspokajające skórę
Water (Aqua) - woda
Sodium Stearate - stearynian sodu - to po prostu sól sodowa wyższego kwasu tłuszczowego czyli - mydło sodowe - typowe mydła, które są solami wyższych kwasów tłuszczowych i metali alkalicznych - czyli zasadowych, w wyniku hydrolizy (czyli reakcji z wodą - z którą mydło niewątpliwie kontakt będzie mieć) pojawia nam się zatem odczyn zasadowy - czyli pH powyżej 7. Nasza skóra powinna utrzymywać naturalne pH na poziomie 5,5 (czyli lekko kwaśny odczyn), a mydło o charakterze zasadowym zmienia to pH co może dawać pole do popisu dla bakterii i grzybów. Oczywiście nie możemy dać się zwariować, warto po prostu stosować środki myjące, które nie są czystymi mydłami, a właśnie mieszaninami detergentów i mydła, lub detergentami o odpowiednim dla skóry pH.
Sodium Lauryl Sulfate - SLS - laurylosiarczan sodu - substancja powierzchniowo czynna, emulgator - to popularny SLS, składnik spieniający, o potencjalnym działaniu drażniącym i wysuszającym, stosowany w praktycznie wszystkich kosmetykach, które się dobrze pienią.
Titanium Dioxide - dwutlenek tytanu - biały pigment, a jednocześnie fizyczny filtr UV, odpowiada za właściwości kryjące
Perfume - kompozycja zapachowa
Glycerine - gliceryna - składnik kompozycji zapachowych, środek kondycjonujący, odżywiający włosy, humektant - środek zatrzymujący wodę, higroskopijny, obniża lepkość, rozpuszczalnik, składnik kondycjonujący skórę. Gliceryna używana jest jako substancja nawilżająca i wygładzająca - ma właściwości higroskopijne czyli przyciąga cząsteczki wody z otoczenia
Jasmine Absolute (Jasminum grandiflorum) - olejek jaśminowy - wyśmienicie sprawdza się aromaterapii i pielęgnacji skóry.  Ma właściwości uspokajające i rozluźniające napięcie mięśni. Jest słynnym afrodyzjakiem
Vetivert Oil (Vetiveria zizanoides) - olejek wetiwerowy - ma działanie antyseptyczne, przeciwbakteryjne, przeciwbólowe, stymulujące, odprężające, tonizujące i uspokajające. Jest skuteczny w przypadku cery tłustej ze skłonnością do wyprysków i trądziku
Styrax Resinoid (Liquidambar styraciflua)  - styraks (żywica) - składnik kompozycji zapachowych, filmotwórczy
Sodium Chloride - chlorek sodu - sól kuchenna, składnik zwiększający lepkość
Sodium Hydroxide - wodorotlenek sodu - substancja denaturująca (ścina białka - np. bakteryjne), regulator pH, substancja buforująca roztwór (stabilizacja pH)
EDTA - EDTA - składnik chelatujący - wiąże jony metali ciężkich, których obecność w kosmetyku (zwykle jako zanieczyszczenia), mogłyby negatywnie wpłynąć na właściwości kosmetyku - kiedy zostaną związane, będą nieszkodliwe
Tetrasodium Etidronate - etidronat tetrasodowy - składnik chelatujący, stabilizator emulsji


LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca



Skład: Honeysuckle Infusion (Lonicera caprifolium), Amaranth Infusion (Amaranthus hypochondriacus), Rapeseed Oil; Coconut Oil (Brassica napus; Cocos nucifera), Water (Aqua), Sodium Stearate, Sodium Lauryl Sulfate, Titanium Dioxide, Perfume, Glycerine, Jasmine Absolute (Jasminum grandiflorum), Vetivert Oil (Vetiveria zizanoides), Styrax Resinoid (Liquidambar styraciflua), Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, EDTA, Tetrasodium Etidronate


Wybaczcie przerwę - miałam problem z dostępem do internetu :) - jednego dnia dotyczyło to podobno całego mojego miasta O.O - coś padło i to porządnie :).

sobota, 21 maja 2011

Lush - Aqua Mirabilis - masło/scrub do ciała

PLUSY:
- masło do ciała i peeling w jednym
- nie muszę smarować się balsamem do ciała po wyjściu z kąpieli (nienawidzę tego bom leń jakich mało :D, więc to dla mnie opcja idealna)
- skóra jest nawilżona i delikatna
- bardzo dobrze peelinguje
- wydaje mi się, że te peelingi pomogły trochę w walce z cellulitem
- cudownie pachnie - jak ciasteczka orzechowe albo Nutella <3 - w dodatku zapach pozostaje na skórze
- wystarcza na około 15 użyć - stosuję na całe ciało z poświęceniem szczególnej uwagi łydkom, ramionom i przedramionom, które mam wybitnie przesuszone zawsze

MINUSY:
- średnio wydajny
- w Polsce dostępny tylko poprzez zamówienia ze strony Lush lub zbiorowe zamówienia na wizażu, ewentualnie na allegro - ale drogo :(
OCENA OGÓLNA:
6-
Jedyne co mogę mu zarzucić to wydajność - dlatego minusik :), poza tym - jest moim absolutnym ulubieńcem z Lusha - mam już chyba czwartą czy piątą kostkę i nie jest mi dość! Jest to chyba mój ulubiony zapach z całego Lusha - chciałoby się zjeść. Poza tym folguje mojemu lenistwu, bo nie muszę po wyjściu z kąpieli już niczym się smarować - przemiziam skórę w kąpieli, spłuczę drobinki zmielonych orzeszków i voila! Skóra oczyszczona, nawilżona - no po prostu ekstra!!!
SKŁAD:
Cocoa Butter - masło kakaowe - dobry stabilizator emulsji, jedna z przyczyn pięknego zapachu, o działaniu natłuszczającym, nawilżającym, wygładzającym, jest biozgodne z ludzką skórą - co oznacza, że jest dobrze tolerowane i nie powoduje alergii kontaktowej
Almond Butter - masło migdałowe - o właściwościach zbliżonych do masła kakaowego, zawiera dużą ilość niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania naszej skóry i zapobiegania procesom starzenia
Laureth 4 - eter laurylowy glikolu polietylenowego 4 - emulgator - substancja ułatwiająca zwilżanie i usuwanie brudu - jest to substancja, która krzywdy naszej skórze nie zrobi - przynajmniej nie w takiej ilości w jakiej używana jest w kosmetykach
Ground Almond Shells - zmielone łupiny migdałów - które to właśnie zapewniają nam naprawdę całkiem intensywny, ale nadal przyjemny peeling
Sandalwood Oil - olejek sandałowy - ma działanie antyseptyczne, przyspieszające gojenie, wzmacniające i przeciwzapalne
Rose Absolute - absolut różany - o działaniu łagodzącym i przeciwstarzeniowym, używany w kompozycjach zapachowych
Perfume - kompozycja zapachowa


Skład: Cocoa Butter, Almond Butter, Laureth 4, Ground Almond Shells, Sandalwood Oil, Rose Absolute, Perfume.

LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca

piątek, 20 maja 2011

Lush - Fresh Farmacy - mydełko oczyszczające do twarzy

PLUSY:
- bardzo dokładnie oczyszcza skórę - jest tak czysta, że aż "tępa i piszcząca" :D
- ma przyjemny zapach - ciężko określić jaki - przypomina mi nieco zapach mokrego proszku do prania połączonego z czymś ziołowym i może odrobiną lawendy? sama nie wiem :) dla mnie jest przyjemny, ale np. moja mama go nie lubi...
- bardzo wydajny - jedna kostka 100g wystarcza na jakieś pół roku codziennego mycia buzi
- stosunek ceny do wydajności - super - kosztuje około 5 funtów, czyli jakieś 25zł a starcza na tak długo!
- zdecydowanie pomógł mi w walce z trądzikiem i błyszczeniem się skóry
- ma działanie ściągające - ściąga pory, łagodzi zaczerwienienia

MINUSY:
- może przesuszać więc suchodzióbkom odradzam :(
- w Polsce dostępny tylko poprzez zamówienia ze strony Lush lub zbiorowe zamówienia na wizażu, ewentualnie na allegro - ale drogo :(
OCENA OGÓLNA:
6-
Uwielbiam Fresh Farmacy!!! Będę chyba dozgonną fanką tego mydełka (to już moja kolejna kostka :D )... Bardzo mi pomógł w doprowadzeniu cery do stanu w jakim jest teraz, kiedy umyję nim buzię, wiem, że jest naprawdę superczysta. Ja nie szoruję swojej buzi całym mydełkiem, bo uważam to za mało higieniczne - odkrawam sobie mniejszy kawałek mydełka (grubości ok. 1cm) i trzymam w pudełeczku po maseczce z Lusha (nada się każde inne pudełeczko po kremie itp.) - reszta leży zamknięta w swoim opakowaniu, w suchym miejscu, a jeśli chodzi o kawałek, którego akurat używam - nim właśnie miziam się po buzi. Próbowałam użyć większego kawałka, ale zauważyłam, że po kilku kontaktach z wodą twardnieje i jest do wyrzucenia, także odradzam w ogóle mizianie buzi całym mydełkiem i wystawianie go na bezpośrednie działanie wody. To z resztą też obniży znacznie jego wydajność :).

SKŁAD:
calamine powder - puder galmanowy - sproszkowany minerał - galman, znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia
propylene glycol - glikol propylenowy - organiczny alkohol dwuhydroksylowy, humektant, substancja hydrofilowa, nawilżająca skórę, działa konserwująco poprzez zapobieganie krystalizacji kosmetyków dzięki wiązaniu wody. Niektórzy (pan Różański na przykład) uznają go za środek drażniący, jednak podrażnienia mogą wystąpić u osób wybitnie wrażliwych i nakładany na skórę zmienioną chorobowo. Jego zastosowanie jest ograniczone jeśli chodzi o stężenie w kosmetykach. Ja uważam, że nie należy dać się zwariować, bo człowiekowi przyszłoby myć się chyba tylko wodą i to destylowaną - a to też źle...
chamomile decoction (Anthemis nobilis) - napar z rumianu rzymskiego - znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia, kojących skórę
elderflower decoction (Sambucus nigra) - napar z bzu czarnego - bez czarny jest bardzo bogaty w witaminę C, jednak w obecności wysokiej temperatury, a tak jest w przypadku naparu, ulega ona degradacji. Co zostaje? Śluzy - o właściwościach ściągających i wygładzających, antocyjany - przeciwrodnikowe, hamujące procesy starzenia się skóry, oraz garbniki - ściągające i napinające skórę
rapeseed oil (Brassica napus) - olej rzepakowy - zawiera dużo witaminy E, witaminę K, prowitaminę A. Stosuje się go w rozmaitych kosmetykach do cery suchej, dojrzałej, łuszczącej się, popękanej i słabo dokrwionej. Może zostać zatąpiony olejem z oliwek lub zastąpić ten olej w kosmetykach.
sunflower oil (Helianthus annuus) - olej słonecznikowy - otrzymywany z nasion słonecznika (Helianthus annuus) poprzez wytłaczanie na zimno. Zawiera kwas linolowy (63%), woski, fosfolipidy (lecytyna), karoteny, witaminę E. Wzmacnia bariery naskórkowe, doskonale zmiękcza i wygładza skórę. Ma działanie przeciwrodnikowe, przeciwzapalne i normalizujące. Jest jednym z niewielu olejów roślinnych, które nie powodują tworzenia zaskórników (comedo).
coconut oil (Cocos nucifera) - olej kokosowy - zwany masłem kokosowym, otrzymywany poprzez tłoczenie i rozgrzanie kopry - twardego miąższu orzechów palmy kokosowej (Cocos nucifera). Zawiera nasycone oraz nienasycone kwasy tłuszczowe. Polecany do skóry suchej i pękającej, dojrzałej, uszkodzonej przez słońce. Stosowany w preparatach do pielęgnacji suchych i zniszczonych włosów. Olej kokosowy ma działanie "chłodzące" i uspokajające skórę
water (aqua) - woda
sodium lauryl sulfate - SLS - laurylosiarczan sodu - substancja powierzchniowo czynna, emulgator - to popularny SLS, składnik spieniający, o potencjalnym działaniu drażniącym i wysuszającym, stosowany w praktycznie wszystkich kosmetykach, które się dobrze pienią.
sodium stearate - stearynian sodu - to po prostu sól sodowa wyższego kwasu tłuszczowego czyli - mydło sodowe - typowe mydła, które są solami wyższych kwasów tłuszczowych i metali alkalicznych - czyli zasadowych, w wyniku hydrolizy (czyli reakcji z wodą - z którą mydło niewątpliwie kontakt będzie mieć) pojawia nam się zatem odczyn zasadowy - czyli pH powyżej 7. Nasza skóra powinna utrzymywać naturalne pH na poziomie 5,5 (czyli lekko kwaśny odczyn), a mydło o charakterze zasadowym zmienia to pH co może dawać pole do popisu dla bakterii i grzybów. Oczywiście nie możemy dać się zwariować, warto po prostu stosować środki myjące, które nie są czystymi mydłami, a właśnie mieszaninami detergentów i mydła, lub detergentami o odpowiednim dla skóry pH.
sodium hydroxide - wodorotlenek sodu - substancja denaturująca (ścina białka - np. bakteryjne), regulator pH, substancja buforująca roztwór (stabilizacja pH)
lavender oil (Lavandula augustifolia) - olejek lawendy wąskolistnej - ma działanie łagodzące, odświeżające, poprawia krążenie, jest przeciwzapalny i przeciwbólowy, lekko wyczuwalny w Fresh Farmacy, jeden z najpopularniejszych i najbardziej znanych olejków na świecie.
chamomile blue oil (Anthemis nobilis) - olejek rumiankowy - to olejek eteryczny pozyskiwany z kwiatostanu rumianku pospolitego, charakteryzuje go ciemnoniebieski kolor, wykazuje silne działanie przeciwzapalne, jest pomocny w przypadku zranień, wyprysków, podrażnień, posiada właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, działa na skórę oczyszczająco, pielęgnuje skórę wrażliwą, czerwoną i spękaną, bardzo pomocny przy alergii, egzemie, pokrzywkach, suchej skórze, łuszczącej się i swędzącej lub gdy pojawiają się zaczerwienienia albo plamy
tea tree oil (Melaleuca alternifolia) - olejek z drzewa herbacianego - słynny jako składnik wspomagający walkę z trądzikiem, dezynfekujący, antyseptyczny, odświeżający, ma silne działanie antybakteryjne wobec szczepów odpowiedzialnych za powstawanie zmian trądzikowych
rose absolute (Rosa damascena) - absolut róży damasceńskiej - o działaniu łagodzącym i przeciwstarzeniowym - tutaj użyty także w ramach mieszanki zapachowej - i rzeczywiście wyczuwalny nieco w kosmetyku
sodium chloride - chlorek sodu - sól kuchenna, składnik zwiększający lepkość
limonene - limonen - składnik kompozycji zapachowych, może uczulać osoby nadwrażliwe, występuje naturalnie w użytych olejkach eterycznych
linalool - linalool - składnik kompozycji zapachowych, zastosowanie w kosmetykach jest ograniczone restrykcjami, ze względu na fakt iż w zbyt dużym stężeniu może mieć właściwości drażniące, raczej nie wykazuje ich w stężeniach dozwolonych - występuje naturalnie w użytych olejkach eterycznych
perfume - kompozycja zapachowa

LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca


Skład: Calamine Powder, Propylene Glycol, Chamomile Decoction (Anthemis Nobilis), Elderflower Decoction (Sambucus Nigra), Rapeseed Oil, Sunflower Oil; Coconut Oil (Brassica Napus, Helianthus Annuus, Cocos Nucifera), Water (Aqua), Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Stearate, Sodium Hydroxide, Lavender Oil (Lavandula augustifolia), Chamomile Blue Oil (Anthemis Nobilis), Tea Tree Oil (Melaleuca Alternifolia), Rose Absolute (Rosa Damascena), Sodium Chloride, *Limonene, *Linalool, Perfume.
* Occurs naturally in Essential Oils.


Być może część z Was (te, które są ze mną dłużej :D ) zauważyła, że ta recenzja jest uaktualnieniem mojej starej recenzji Fresh Farmacy - z początków tego bloga - postanowiłam dopasować ją do aktualnego layoutu jaki ostatnio stosuję w notkach i troszkę uaktualnić ewentualne spostrzeżenia :). Na dniach pojawi się jeszcze kilka takich aktualizacji, bo - nie chwaliłam się, przepraszam :), przedwczoraj dotarła do mnie paczuszka z kosmetykami z Lusha (oraz z kilkoma nowymi lakierami Barry M. - wiem, też się nie chwaliłam...) ze wspólnego zamówienia z wizażu u Bethie, za którego organizację jeszcze raz bardzo jej dziękuję :*.

piątek, 18 lutego 2011

LUSH - pielęgnacja skóry i włosów


Dzisiaj chciałabym pokazać Wam przetłumaczone po amatorsku przeze mnie z języka niemieckiego tabelki pielęgnacji Lusha. Zdaję sobie sprawę, że część z tych produktów może być już nawet niedostępna, mimo wszystko uważam, że są całkiem pomocne :). Swego czasu takie tabelki w niemieckim oryginale przyuważyłam na wątku Lusha na wizażu i postanowiłam przetłumaczyć na nasze :), moje tabelki pewnie nadal gdzieś tam tkwią, ale może być problem z odszukaniem odpowiedniego posta, w związku z czym zamieszczam i tutaj :). Musiałam je pozmniejszać, żeby zmieściły się na bloga, mam nadzieję, że dacie radę przeczytać :).

PIELĘGNACJA CERY:



PIELĘGNACJA WŁOSÓW:

sobota, 8 stycznia 2011

Lush Ma Bar Bubble Bar

Ostatni umilacz kąpieli z mojego wielkiego Lushowego zamówienia, który jeszcze nie gościł na moim blogu - Ma Bar Bubble Bar. Kiedy go rozpakowałam, pomyślałam sobie - ten na pewno mnie nie zawiedzie - zapach ma obłędny, jak ciasteczka czekoladowe typu brownies albo coś w tym stylu. Po części miałam rację, a po części byłam niestety w błędzie :(.

Wszystko byłoby super i pewnie nie raz jeszcze bym go zamówiła, gdyby nie fakt, że zapach w kąpieli jest bardzo mało wyczuwalny... Kostka nie jest zbyt duża (podzieliłam na 3 części, a nie tak jak Christmas Eve albo Gingerbread House - na 4) - już to mnie zmartwiło na samym początku. Jednakże okazało się, że akurat wielkość nie ma takiego znaczenia, bo jeśli chodzi o pienienie się - zdecydowanie wygrywa z Gingerbread House, a nawet z Christmas Eve. Gdyby tylko ten cudny zapach zechciał utrzymać się w kąpieli dłużej, byłabym w 100% zadowolona...

Ma Bar lekko zabarwia wode na beżowawo-mleczny kolor - nienajgorzej, praktycznie tego nie widać pod naprawdę imponującą ilością piany którą wytwarza. Jeśli chodzi o kostkę cukru na powierzchni Ma Bar - zupełnie nie wiem po co się tam znalazła i "co autor miał na myśli". Wydaje mi się, że chodziło jedynie o wrażenia estetyczne. Zauważyłam delikatne zmiękczenie wody - ale nie aż takie jak w przypadku Christmas Eve, gdzie tej jedwabistości nie da się po prostu nie zauważyć... Właściwie dopiero przy drugiej kąpieli odkryłam, że jednak woda jest jakaś taka milsza dla skóry. Ogólnie jeśli miałabym ją ocenić w skali 6-stopniowej, jak w szkole, dałabym 4.

Nie ma co się rozwodzić, więc przechodzę do składu, którego początek dokładnie taki sam jak w innych Bubble Barach, czyli soda oczyszczona, tartarus, laurylosiarczan sodu, laurylobetaina i Perfume oraz miejsce dalej cocamide DEA (poczytać o nich można w recenzji Sugar Babe, Christmas Eve).

Przed Cocamide DEA znalazł się natomiast ważny składnik - kakao, czyli sproszkowane ziarna kakaowca. To właśnie jemu Ma Bar zawdzięcza swój czekoladowy zapach i kolor (przynajmniej w połowie kostki). Ponadto kakao zawiera antyoksydanty, które są pomocne w walce z wolnymi rodnikami.

Kolejnym składnikiem jest olejek słodkiej pomarańczy polecany do skóry tłustej o silnym działanie antyseptycznym, często stosowany w kosmetykach antycellulitowych, tutaj jest również składnikiem mieszanki zapachowej - jednak - na moje szczęście, nie czuć go w ogóle (nie przepadam za zapachami cytrusowymi).

Następny na liście jest olejek bergamotowy - czyli olejek z pomarańczy bergamoty - o działaniu podobnym do słodkiej pomarańczy, a szczególnie ukierunkowanym antycellulitowo. Jego zapach ma właściwości antydepresyjne.

Dwa kolejne składniki - limonen i linalool, są często stosowane w kosmetykach Lusha, ponieważ "podbijają" nuty zapachowe - limonen - zapach cytrusów, linalool - zapach konwaliowy.

Przedostatnim składnikiem jest benzoesan benzylu - dodatek zapachowy oraz poprawiający stabilność innych składników.

Ostatni składnik to... kostka cukru :D. Tak jak wcześniej pisałam - chyba tylko do ozdoby ;).


Skład: Sodium Bicarbonate, Cream of Tartar (Potassium bitartrate), Sodium Laureth Sulfate, Lauryl Betaine, Perfume, Cocoa Powder (Theobroma cacao), Cocamide DEA, Sweet Wild Orange Oil (Citrus sinensis), Bergamot Oil (Citrus Aurantium bergamia), *Limonene, *Linalool, Benzyl Benzoate, Sugar Cube

Na koniec moje zdjęcia - i uwaga, uwaga, podziękowania! Dla kogo? Dla Brunette's Heart, która swoimi ślicznie i profesjonalnie edytowanymi fotkami na blogu, zmobilizowała i zainspirowała mnie do zapoznania się z Photoshopem. I okazało się, że nie taki diabeł straszny :). Brunette - mam nadzieję, że moja wesoła, początkująca twórczość przypadnie Ci do gustu i nie masz mi za złe tej małej inspiracji :*.



środa, 5 stycznia 2011

Lush Gingerbread House Bubble Bar

Chwilkę mnie nie było, ale wracam pokornie i zabieram się za nowego posta. Tym razem na tapecie bąbelkująca kostka do kąpieli, czy jakkolwiek chcecie to przetłumaczyć - bubble bar z kolekcji świątecznej - Gingerbread House. W tej chwili już niedostępny na stronie, ale pewnie jeszcze wróci w przyszłym roku na święta.

Ogólnie produkty umilające kąpiel z Lusha po części mi się spodobały, po części nie. Kule do kąpieli już całkowicie odrzuciłam, szał na Lusha też jakoś minął. Produkty, które naprawdę lubię pewnie będę dalej zamawiać (głównie cleansery do buzi), ale na umilacze już się raczej nie skuszę.

Sam Gingerbread House wygląda przeuroczo - i właściwie dlatego go zamówiłam :D. Śliczna pomarańczowa chatka z białym daszkiem, kominkiem z cynamonu i posypką do ciast - no cudności! Kiedy do mnie dotarł, troszkę rozczarowałam się zapachem... Liczyłam na coś piernikowego, a tu raczej zapach lukrowy - przynajmniej tak mi się kojarzy. Ogólnie ciężko go sprecyzować, ale takie miałam pierwsze skojarzenie. Mimo wszystko całkiem przyjemny, nie nachalny. Domek z Piernika barwi wodę na pomarańczowo, daje umiarkowaną ilość bąbelków, które trzymają się w wannie około 30 minut (oczywiście jak się z nimi nie walczy nadmiernie). Sam zapach w kąpieli nie jest zbyt intensywny, chociaż wyczuwalny... Jednak później nie czuć go na skórze i właściwie nawet w wannie powoli zanika. Z jednej chatki można spokojnie zrobić sobie 3-4 kąpiele.

Przejdę teraz tradycyjnie do składu, który jest bardzo podobny do składów innych bubble barów, początek identyczny jak w Christmas Eve - pojawia się tu soda oczyszczona oraz tartarus, laurylosiarczan sodu - SLS, laurylobetaina i cocamide DEA oraz Perfume - wszystkie te składniki opisane są w notce o Sugar Babe Scrub.

Następne pojawiają nam się wyciągi naturalne - olejek imbirowy - ma działanie przeciwzapalne i rozgrzewające. Silnie pobudza krążenie, przez co pozytywnie wpływa na likwidację cellulitu i nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej - nie wiem czy na tyle jest go w tym kosmetyku, żeby tak działać. Myślę, że tutaj akurat jest użyty jedynie jako składnik zapachowy, olejek cytrynowy - moim zdaniem nieźle wyczuwalny, ożywia i wzmacnia koncentrację, olejek buchu/bukko/barosmy - spotkałam go pod kilkoma nazwami, działa wzmacniająco i regenerująco na błony śluzowe (ponadto stosowany jest w leczeniu schorzeń pęcherza moczowego, ale to tak w ramach ciekawostki :) ) oraz puder ze wspomnianego już imbiru.

Kolejnym składnikiem jest dwutlenek tytanu, dzięki któremu daszek Chatki z Piernika jest biały. Następnie pojawia się cinnamal występujący naturalnie w cynamonie i nadający mu charakterystyczny zapach - jak dla mnie troszkę za mało jednak wyczuwalny w Gingerbread House, co piszę ze smutkiem, bo taki zapach baaardzo by mi odpowiadał; oraz opisywany już przeze mnie limonen - naturalny składnik olejku cytrynowego, nadający cytrusowy zapach.

Następnie na liście mamy jeszcze pomarańczowy barwnik, wiórki cukrowe, które zdobią daszek chatki, oraz kawałeczek laski cynamonowej, stanowiącej komin :).

Skład: Sodium Bicarbonate, Cream of Tartar (Tartaric Acid), Sodium Laureth Sulfate, Lauryl Betaine, Cocamide DEA, Perfume, Ginger Oil (Zingiber officinale), Lemon Oil (Citrus limonum), Buchu Oil (Barosma betulina), Ginger Powder (Zingiber officinale), Titanium Dioxide, *Cinnamal, *Limonene, Colour 15510, Sugar Sprinkles, Cinnamon Stick (Cinnamomum cassia)

Nie mogę powiedzieć, że jestem jakoś bardzo zawiedziona, bo kupiłam Gingerbread House pod wpływem impulsu (reklama dźwignią handlu, a Ty się nabieraj nieszczęsny konsumencie...), ale raczej w przyszłym roku się nie skuszę jeśli wróci... Wolę wydać te pieniądze na jakiś kolejny ciekawy Lushowy cleanser :).




poniedziałek, 27 grudnia 2010

Lush Catastrophe Cosmetic

Tak jak zapowiadałam - recenzji produktów Lusha długo nie zabraknie po moim ostatnim zamówieniu :). Oto więc kolejna. Tym razem na tapetę wzięłam Catastrophe Cosmetic Fresh Face Mask.


Na początek kilka słów o świeżych maseczkach z Lusha ogólnie. Przejrzałam całą ich ofertę i zainteresowała mnie Catastrophe Cosmetic, Cupcake i Oatfix. Z tej ostatniej jednak zrezygnuję, bo niestety obawiam się zapachu podobnego do Porridge, który mi niezbyt odpowiada, czyli kwaśnawej woni mleka owsianego. Wszystkie trzy mają działać cuda na skórę tłustą, mieszaną i trądzikową - czyli taką jak moja (chociaż dzięki Lushowi, BU, minerałom i paru innym rzeczom, mogę powiedzieć, że teraz widać już fenomenalne efekty). Na początek postanowiłam zamówić jednak Catastrophe Cosmetic, bo słyszałam wiele dobrych opinii na jej temat - więc czemu by nie :). 


Maseczki typu Fresh Face Mask, zawierają tylko świeże składniki, nie mają konserwantów, toteż ich termin wazności jest krótki - około miesiąca od powstania. Wszystkie maseczki wymagają przechowywania w lodówce i nie powinny jej opuszczać na dłużej niż 72 godziny (nic się nie stanie, jak zapomnicie od razu po kąpieli schować do lodówki i postoi przez noc w łazience). Maseczki powinny być nakładane na czystą skórę, pomijając okolice oczu, i pozostawione na niej przez około 10 minut (moja zwykle siedzi dłużej :D), po czym zmyte wodą. Jedno pudełeczko zawiera 75 gram maseczki, co wg Lusha wystarcza na około 3-4 użycia - moim zdaniem na znacznie więcej - około 7-8 nałożeń takiej średniej grubości warstwy. Uważam, że nie ma sensu nakładać masek zbyt grubo bo i tak to co na wierzchu się nie wchłonie w skórę - po co marnować produkt. Moja osobista rada - przed nałożeniem maseczki warto zrobić peeling twarzy (ja używam Dark Angels), najlepiej używać jej podczas kąpieli, ale nie od razu, a po jakiejś chwili siedzenia w wannie z ciepłą wodą - kiedy zrobimy naszej skórze taką "parówkę", wtedy otworzą się pory i składniki aktywne lepiej przenikną w głębsze warstwy skóry.


Teraz trochę o samej Catastrophe Cosmetic. Nie będę nie wiadomo jak piać na jej temat, bo uważam, że spisała się podobnie do innych, często dużo tańszych maseczek. Jej głównym atutem jest dla mnie przede wszystkim skład, o którym oczywiście napiszę, ale jeśli chodzi o działanie - nie robi aż takich cudów, jakich możnaby się spodziewać. Być może jest to wina faktu, że podeszłam do niej bardzo entuzjastycznie i trochę się zawiodłam. Po prostu widziałam już taki efekt na swojej skórze - choćby po użyciu Aqua Mariny również z Lusha, jako maseczki, a jest ona zdecydowanie bardziej wydajna, no i możemy jej używać 3 razy dłużej. Nie mówię absolutnie, że Catastrophe Cosmetic jest zła. Po prostu jest przeciętną maseczką, za to o bardzo dobrym składzie. Jeśli chodzi o zapach - bo słyszałam bardzo dobre opinie o nim, mnie nie do końca się podoba, spodziewałam się zapachu jagód, a właściwie jest on taki sam jak zapach większości maseczek galmanowych, więc nie robi na mnie zupełnie wrażenia. Konsystencja jest całkiem przyjemna, dobrze i równomiernie się rozprowadza na skórze, zupełnie nie przeszkadzają fragmenty skórek jagód w kosmetyku :), jedynie odrobinę oddziela się woda, ale to normalne w kosmetyku bez dodatku konserwantów i stabilizatorów emulsji. Po przetrzymaniu na skórze troszkę wysycha i zastyga, ale łatwo ją zmyć. Skóra po użyciu jest gładka, nawilżona, pory są ładnie zamknięte, cera jest miękka i delikatna w dotyku. Maseczka jest raczej środkiem prewencyjnym niż doraźnym w walce z trądzikiem, więc nie spodziewałabym się, że pomoże w usunięciu wykwitów trądzikowych. Wydaje mi się, że może raczej służyć tonizowaniu skóry tłustej o trądzikowych skłonnościach. Moje ogólne wrażenie po tej maseczce jest pozytywne, ale raczej już więcej jej nie zamówię, bo wolę bardziej wydajną i dłużej przydatną do użycia Aqua Marinę :). 


Przejdę teraz do składu Kosmetycznej Katastrofy. Listę otwiera puder galmanowy, o którym miałam już okazję pisać przy okazji recenzji Fresh Farmacy. Jest to sproszkowany minerał, który słynie z właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia.


Jako drugi pojawia się nam talk - mineralny środek osuszający, regulujący konsystencję, dodatek wypełniający.


Trzecim składnikiem jest wyciąg z mchu irlandzkiego. Mech irlandzki czyli chrząstnica kędzierzawa jest to gatunek glonu - konkretniej krasnorostu, znanego z dużej ilości karagenu, który zawiera karageninę, czyli specyficzny żelowaty śluz, który wpływa na konsystencję kosmetyku, czyniąc ją zwartą i nieco galaretowatą. Ponadto karagen jest naturalnym immunostymulatorem - wpływa pozytywnie na nasz układ odpornościowy.


Kolejnym składnikiem, któremu Catastrophe Cosmetic zawdzięcza swój bladofioletowy kolor, są świeże jagody czyli - po botanicznemu, borówki czarne. Jagody zawierają wiele pomocnych w pielęgnacji skóry składników - garbników - o działaniu ściągającym, kwasów owocowych - działających eksfoliacyjnie, witamin - przede wszystkim witaminy C o działaniu rozjaśniającym i antyoksydacyjnym (zapobiega powstawaniu wolnych rodników).


Następny składnik to gliceryna o właściwościach higroskopijnych, zdolna do wiązania wody i nawilżania naszej skóry.


Kolejny na liście znalazł się olej migdałowy, który ma właściwości zmiękczające i wygładzające. Ponadto wpływa na konsystencję produktu i jego łatwe rozprowadzanie.


Trzema kolejnymi składnikami są olejki eteryczne - absolut różany, olejek rumiankowy i olejek ze słodkiej pomarańczy. Absolut różany posiada właściwości antyseptyczne, przeciwzapalne oraz regenerujące, jest wskazany właściwie do każdego rodzaju skóry. Olejek rumiankowy (z rumianu rzymskiego - nie z rumianku pospolitego), ze względu na obecność bisabololu,chamazulenu oraz innych składników aktywnych ma właściwości przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, pomaga również w zwalczaniu zaczerwienień oraz objawów alergii. Olejek ze słodkiej pomarańczy jest szczególnie polecany do skóry tłustej i ma silne działanie antyseptyczne.


Ostatnie dwie pozycje na liście zajmuje znane nam perfume oraz czerwony barwnik.


Skład:
Calamine Powder, Talc, Irish Moss Infusion (Chondrus crispus), Fresh Blueberries (Vaccinium myrtillus), Glycerine, Almond Oil (Prunus dulcis), Rose Absolute (Rosa centifolia), Chamomile Oil (Anthemis nobilis), Sweet Orange Oil (Citrus dulcis), Perfume, Colour 18050.


Ogólnie rzecz biorąc mogę polecić tą maseczkę, bo skład ma naprawdę dobry, ale jeżeli macie wypróbowaną i lubianą maseczkę, to nie jest to mus. Chyba, że ktoś pragnie odmiany :). Jest to dobra maska ale nie oczekujcie spektakularnych efektów - taka na 5-tkę, ale nie na 6-tkę, a wiem, że Lusha na to stać :).






sobota, 25 grudnia 2010

Lush Flying Fox


Kosmetykiem, z którym chciałabym Was zapoznać dzisiaj jest żel do mycia Flying Fox. Strzał w dziesiątkę w moim ostatnim zamówieniu z Lusha!  Flying Fox urzekł mnie przede wszystkim swoim przecudnym zapachem, ale to nie wszystko. Jest bardzo wydajny - użyłam go już kilka razy, a ubytku prawie nie widać - a mam tylko 100-gramową buteleczkę. Opakowanie jest wygodne i nie mam problemu z wydobyciem żelu - bo słyszałam głosy, że Lushowe buteleczki są twarde i trzeba się nieźle nadusić, żeby coś wytrząsnąć - w moim przypadku, nie ma takich utrudnień :). Bardzo dobrze się pieni, więc wystarczy naprawdę niewielka ilość żelu nałożona na gąbkę i spokojnie można umyć całe ciało. Zapach długo utrzymuje się na skórze - ba! Wypełnia całą łazienkę i roznosi się na dom. Jestem zdecydowana przy następnym zamówieniu kupić dużą butlę 500g, bo niestety dotychczas żadne z mydełek z Lusha mnie nie zachwyciło - nawet połówki Honey I Washed The Kids i Porridge powędrują po Nowym Roku na allegro, bo mi nie podpasowały...


Przejdę teraz do meritum czyli do składu :)

Pierwszym składnikiem z listy jest kokoamfooctan - choć brzmi obco i bardzo chemicznie, jest związkiem pozyskiwanym z oleju kokosowego, środkiem powierzchniowo czynnym odpowiedzialnym za powstawanie piany - czyli obniża napięcie powierzchniowe, co ułatwia też usuwanie tłuszczu i brudu. Jest bardzo delikatnym składnikiem kosmetycznym, często stosowanym w kosmetykach dla dzieci i osób z wrażliwą skórą, ponieważ nie wykazuje właściwości drażniących.

Drugi na liście jest laurylosiarczan sodu, czyli słynny SLS, którego najchętniej nie widzielibyśmy w kosmetykach, o czym wspominałam już w poprzednich postach, ponieważ ma potencjał drazniący. Również - tak jak kokoamfooctan, jest środkiem powierzchniowo czynnym, dającym kosmetykowi właściwości pianotwórcze oraz umozliwiającym mycie.

Kolejne trzy pozycje na liście zajmują trzy rodzaje miodu - węgierski, grecki i angielski. Czym się różnią? Na pierwszy rzut oka prawdopodobnie niczym, ale jednak różnica istnieje. Polega ona na tym, że w tych trzech krajach pszczoły mają dostęp do różnego rodzaju roślinności i w związku z tym każdy z tych miodów ma prawdopodobnie wyróżniające go charakterystyczne właściwości zapachowe, smakowe i pielęgnacyjne - miód węgierski będzie zapewne miodem akacjowym, grecki - tymiankowy, angielski - lipowy lub spadziowy. Mogę się tu mylić, bo bazuję na swoich domysłach, a moja wiedza z zakresu bartnictwa jest raczej marna :D, ale biorąc to na intuicję, myślę, że jakaś racja tutaj jest. Bo po co w innym wypadku Lush wkładałby do jednego produktu trzy rodzaje miodu, które niczym by się nie różniły, prawda? O zbawczych dla skóry właściwościach miodu pisałam w poprzednim poście przy Honey Bee, ale jako, że we Flying Fox, jest najwazniejszym składnikiem, pozwolę sobie przypomnieć, że działa nawilżająco, regenerująco, uelastyczniająco, łagodząco, zmiękczająco oraz przeciwbakteryjnie. No i nadaje charakterystyczny słodki zapach, ale nie taki mdławy, jaki czasami uderza w nozdrza po otwarciu słoja z miodem - tego zapachu akurat nie lubię i uważam za nieprzyjemny, raczej delikatną nutę słodyczy, w której przyjemnie się zanurzyć.

Nastepne miejsce, zaraz po mieszance wonnej pod nazwą Perfume, zajmuje absolut jaśminowy. Zapach jaśminu jest dobrze wyczuwalny w Latającym Lisku i otula nas zmysłowo w kąpieli, aż się nie chce wychodzić. Połączony ze słodkim zapachem miodu - po prostu bajka. 

Kolejnymi składnikami, które dopełniają tą urzekającą zapachową mieszankę, są olejek z ylang ylang, olejek cyprysowy oraz olejek palmaroza. Olejek z ylang ylang działa rozluźniająco, koi napięcie i uwalnia od stresu, olejek cyprysowy łagodzi napięcia, pomaga na bezsenność, natomiast olejek palmaroza, pozyskiwany z palczatki imbirowej (która należy do tej samej rodziny co popularna trawa cytrynowa - czyli palczatka cytrynowa), ma zapach podobny do olejku różanego i działa kojąco na stres i wyczerpanie, ponadto pobudza regenerację komórek skóry i działa nawilżająco.

Niestety znalazła się też kolejna czarna owca - glikol propylenowy, który może działać drażniąco na skórę osób szczególnie wrażliwych. Glikol propylenowy to środek silnie higroskopijny, który jest doskonałym rozpuszczalnikiem wielu czynnych substancji. Zaliczany jest ponadto do tzw. promotorów przejścia przezskórnego czyli związków, które zmieniają strukturę warstwy rogowej naskórka (czyli tej najbardziej powierzchownej), a tym samym zwiększających jej przepuszczalność, dla składników czynnych kosmetyku.

Kolejnym składnikiem jest alkohol benzylowy, który imituje zapach jaśminu - dodany po to by podkreślić nutę zapachową jaśminu w żelu. Niestety ma także niewielki potencjał drażniący u osób wrażliwych - ja na szczęście nie muszę się tym martwić i mogę sobie spokojnie używać Liska :D. W tym samym celu - uwydatnienia nut zapachowych, do składu dodano geraniol - o zapachu pelargonii (też może draznić wrażliwców), limonen - o którym już wspominałam w kilku postach - zapach cytrusowy, oraz linalool - także wspominany - o zapachu konwalii. Wszystkie te składniki znajdują się w naturalnych olejkach eterycznych z różnych surowców.

Na koniec niestety twórcy kosmetyku zasmucili mnie wielce - bo skład zamyka metylparaben. Znalazł się on tu nie bez powodu - Flying Fox ma dość długi termin ważności, więc bez konserwantów by się nie obyło (nawet pomimo faktu, że miód się nie psuje). Uspokaja mnie trochę fakt, że jest on na samym końcu składu, czyli jego ilość jest minimalna w stosunku do ilości pozostałych składników.



Skład: Cocoamphoacetate, Sodium Laureth Sulfate, Hungarian Honey, Greek Honey, English Honey, Perfume, Jasmine Absolute (Jasminum grandiflorum), Ylang Ylang Oil (Cananga odorata), Cypress Oil (Cupressus sempervirens), Palmarosa Oil (Cymbopogon martinii), Propylene Glycol, *Benzyl Alcohol, *Geraniol, *Limonene, *Linalool, Methylparaben







Przypomina mi ciepłe wieczory w Grecji, kiedy słodki zapach plumerii i słonawy ciepły wiatr od morza uderzał do głowy... Dokładnie z zapachem tych kwiatów - plumerii białej, kojarzy mi się Flying Fox. Przywołuje najlepsze wspomnienia, najpiękniejsze, najbardziej radosne i beztroskie momenty mojego życia, czyli czas spędzony na Rodos. 

Pomimo tego, że Flying Fox ma kilka substancji, których najchętniej nie widziałabym w składzie, to na pewno skuszę się na niego jeszcze niejeden raz, bo zapach ma fenomenalny i zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Planuję zakup największej butli i nawet paraben mi tu niestraszny! Polecam i ostrzegam - łatwo się w nim zakochać!



http://farm1.static.flickr.com

http://www.greece-vacation.co.uk

http://farm4.static.flickr.com

http://www.whitepalace.gr