Pierwsze dwa tygodnie udziału w akcji Glow and Tell i testowania zestawu Mary Kay - Cudowny Zestaw TimeWise, z którym zapoznawałam Was w tym poście minęły! Pora na pierwsze wrażenia i relację - zapraszam!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cleanser. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cleanser. Pokaż wszystkie posty
środa, 8 lipca 2015
piątek, 10 czerwca 2011
SkinFood - Aloe Vera Foaming Cleanser - żel myjący
PLUSY:
- spełnia swoje zadanie - myje :) skóra jest ewidentnie czysta, daje "tępe" uczucie na skórze
- nie pieni się zbytnio co akurat przy myciu twarzy jest plusem
- bardzo zwarta konsystencja (coś jak guma do włosów) - nie spływa z buzi, jest dokładnie tam gdzie go nałożymy, dość dziwna na pierwszy rzut oka, ale dostrzegam w niej zalety, jest zielonkawy i perłowo się mieni - jeśli ma to jakieś znaczenie, ale ja lubię takie detale :D
- przyjemny zapach - świeży, ogórkowo-trawowy - taki chemiczny aloes ;)
- bardzo wydajny - próbka starczyła mi na 6 porządnych myć buzi
- będzie prawdopodobnie dobry dla osób z wrażliwą skórą, bo jest raczej delikatny, bezdrobinkowy - dobra alternatywa dla mydła
MINUSY:
- teoretycznie powinien się pienić - w końcu to "Foaming Cleanser" - wadą nie jest fakt, że się nie pieni, a to, że nazwa jest myląca ;)
- chyba odrobinę wysusza - chociaż producent obiecuje inaczej - na buzi tego nie odczułam, bo zawsze po umyciu nakładam krem, ale na skórze dłoni poczułam jakby delikatne ściągnięcie
- brak listy składników :(
OCENA OGÓLNA:
4/6
Pewnie zapytacie dlaczego tak nisko, skoro właściwie ma same plusy? A no dlatego, że tak naprawdę to nic specjalnego... Nie zachwycił mnie ani super oczyszczeniem (nie pobije Fresh Farmacy z Lusha), ani zapachem - jest w porządku, nie przeszkadza mi, ale też nie urzeka. Ja potrzebuję hardkorowych czyścików, ale dla delikatnych cer myślę, że będzie w sam raz. Wydajność i konsystencja zdecydowanie na plus - duża wygoda stosowania. To lekkie wysuszenie dłoni mnie zaniepokoiło - zwłaszcza, że jak to bywa ze SkinFoodem - lista składników jest owiana tajemnicą, ale nie jestem pewna czy to kwestia tego kosmetyku czy po prostu twardej wody... Jeżeli macie ochotę go wypróbować, a nie lubicie się z ebayem, jest dostępny na stronie Asian Store (dokładnie tutaj), od której dostałam próbeczki w ramach współpracy, o której Wam pisałam :).
- spełnia swoje zadanie - myje :) skóra jest ewidentnie czysta, daje "tępe" uczucie na skórze
- nie pieni się zbytnio co akurat przy myciu twarzy jest plusem
- bardzo zwarta konsystencja (coś jak guma do włosów) - nie spływa z buzi, jest dokładnie tam gdzie go nałożymy, dość dziwna na pierwszy rzut oka, ale dostrzegam w niej zalety, jest zielonkawy i perłowo się mieni - jeśli ma to jakieś znaczenie, ale ja lubię takie detale :D
- przyjemny zapach - świeży, ogórkowo-trawowy - taki chemiczny aloes ;)
- bardzo wydajny - próbka starczyła mi na 6 porządnych myć buzi
- będzie prawdopodobnie dobry dla osób z wrażliwą skórą, bo jest raczej delikatny, bezdrobinkowy - dobra alternatywa dla mydła
MINUSY:
- teoretycznie powinien się pienić - w końcu to "Foaming Cleanser" - wadą nie jest fakt, że się nie pieni, a to, że nazwa jest myląca ;)
- chyba odrobinę wysusza - chociaż producent obiecuje inaczej - na buzi tego nie odczułam, bo zawsze po umyciu nakładam krem, ale na skórze dłoni poczułam jakby delikatne ściągnięcie
- brak listy składników :(
OCENA OGÓLNA:
4/6
Pewnie zapytacie dlaczego tak nisko, skoro właściwie ma same plusy? A no dlatego, że tak naprawdę to nic specjalnego... Nie zachwycił mnie ani super oczyszczeniem (nie pobije Fresh Farmacy z Lusha), ani zapachem - jest w porządku, nie przeszkadza mi, ale też nie urzeka. Ja potrzebuję hardkorowych czyścików, ale dla delikatnych cer myślę, że będzie w sam raz. Wydajność i konsystencja zdecydowanie na plus - duża wygoda stosowania. To lekkie wysuszenie dłoni mnie zaniepokoiło - zwłaszcza, że jak to bywa ze SkinFoodem - lista składników jest owiana tajemnicą, ale nie jestem pewna czy to kwestia tego kosmetyku czy po prostu twardej wody... Jeżeli macie ochotę go wypróbować, a nie lubicie się z ebayem, jest dostępny na stronie Asian Store (dokładnie tutaj), od której dostałam próbeczki w ramach współpracy, o której Wam pisałam :).
niedziela, 29 maja 2011
Lush - Aqua Marina - pasta myjąca
PLUSY:
- łagodzi podrażnienia, jest bardzo łagodna - mnie nie szczypie, chociaż wiem, że niektórym się to zdarzało, uspokaja cerę i zaczerwienienia znikają- skóra jest wyraźnie nawilżona, sprężysta, napięta i delikatna
- ewidentnie zmniejsza pory
- można stosować ją jako zwyczajny czyścik lub jako maseczkę (ja wybieram to drugie - zostawiam ją na buzi na kilkanaście minut, aby dobrze wchłonąć składniki aktywne)
- jest bardzo wydajna - ciężko ją zużyć przed upływem terminu ważności - radzę kupować z kimś na pół, albo mrozić :)
- cena korzystna w stosunku do wydajności :)
- skład <3
MINUSY:
- krótki termin przydatności (ja połowę swojej zamroziłam :D)
- zapach - co komu pasuje, ja czuję rozmoczony proszek do prania zalatujący trochę rybio ;), ale da się przeżyć - ja jestem straszny tyfus zapachowy, ale daję radę :)
- niespecjalnie lubię ją typowo do mycia - wolę jako maseczkę, uważam, że dużo lepiej myje Fresh Farmacy :)
- przy niedokładnym spłukaniu na buzi zostaje biały nalot galmanu
- dostępność - tak jak inne produkty Lusha - tylko przez internet z dość kosztowną wysyłką z UK lub trochę mniej kosztowny sposób - wspólne zamówienia wizażowe (tu jednak dłuższy czas oczekiwania...)
OCENA OGÓLNA:
4
Mocna czwórka :). Gdyby potraktować ją tylko jako maseczkę - mogłabym dać nawet 5+, ale de facto jej przeznaczeniem jest mycie, a tu nie do końca spełnia swoje zadanie moim zdaniem. Jako maseczkę - po prostu ją uwielbiam i tak też używam, a mycie pozostawiam specjalistom - Fresh Farmacy i - już niedługo - CoalFace :). Bardzo fajny produkt, ale jeszcze nie zdecydowałam czy zamówię ponownie, bo kuszą mnie pewne azjatyckie cuda maseczkowe :D.
SKŁAD:
Glycerine - gliceryna - składnik kompozycji zapachowych, środek kondycjonujący, humektant - środek zatrzymujący wodę, higroskopijny, obniża lepkość, rozpuszczalnik, składnik kondycjonujący skórę. Gliceryna używana jest jako substancja nawilżająca i wygładzająca - ma właściwości higroskopijne czyli przyciąga cząsteczki wody z otoczenia i w kremie gromadzi je na powierzchni skóry. UWAGA! Taki efekt uzyskuje się jednak tylko wtedy, gdy wilgotność powietrza (lub otoczenia) nie jest mniejsza niz 65%! Jeśli jest mniejsza, gliceryna nie przyciąga cząsteczek wody z powietrza, ale bierze je z dolnych warstw skóry, czyli silnie ją wysusza! W tym przypadku, kiedy rozrabiamy pastę z wodą, wody jest pod dostatkiem, więc produkt świetnie nawilża nam skóre - i to CZUĆ!
Calamine Powder - puder galmanowy - sproszkowany minerał - galman, znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia
Kaolin - kaolin - absorbuje tłuszcz, zapobiega zbrylaniu, wypełniacz, substancja zwiększająca właściwości kryjące, modyfikuje śliskość, ma właściwości ochronne
Irish Moss Gel (Chondrus crispus) - wyciąg z mchu irlandzkiego - mech irlandzki czyli chrząstnica kędzierzawa jest to gatunek glonu - konkretniej krasnorostu, znanego z dużej ilości karagenu, który zawiera karageninę, czyli specyficzny żelowaty śluz, który wpływa na konsystencję kosmetyku, czyniąc ją zwartą i nieco galaretowatą. Ponadto karagen jest naturalnym immunostymulatorem - wpływa pozytywnie na nasz układ odpornościowy.
Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis) - żel aloesowy - łagodzi skórę suchą i chroni przed uszkodzeniami, ma bogate właściwości odżywcze, zmiękczające skórę, ma właściwości chłodzące. Pozostawia skórę gładką i uspokojoną. Jest bardzo łagodny i może być stosowany do skóry wrażliwej, a także normalnej i tłustej, ponieważ jest lekki i nie ma właściwości komedogennych. Łagodzi podrażnienia posłoneczne.
Fine Sea Salt - sól morska - ma właściwości antybakteryjne, wpływa również na lepkość kosmetyku
Nori Seaweed (Algae) - algi Nori - zielenica żyjąca u wybrzeży Bretanii. W Japonii stosowana jako dodatek do potraw. Zawiera witaminę C - przeciwutleniacz aktywizujący syntezę kolagenu, elastyny, kwasu hialurunowego, beta-karoten - przeciwrodnikowy, wzmacniający odporność, amylozy i alginaty, które tworzą na skórze film zapobiegający przezskórnej utracie wody. Alga nori jest czynnikiem regenerującym, pojędrniającym, rewitalizującym, remineralizującym, przeznaczonym dla cery suchej, zwiotczałej, z objawami starzenia, nadwrażliwej.
Sweet Orange Oil (Citrus Aurantium dulcis) - olejek z pomarańczy słodkiej - polecany do skóry tłustej o silnym działanie antyseptycznym, często stosowany w kosmetykach antycellulitowych, tutaj jest również składnikiem mieszanki zapachowej
Patchouli Oil (Pogostemon cablin) - olejek paczuli - służy do pielęgnacji skóry, przy trądziku, pęknięciach skóry, egzemie, łupieżu, stanach zapalnych skóry
Carrageenan Extract (Chondrus crispus) - karagenina - wyizolowana z chrząstnicy kędzierzawej, żelowaty śluz, wpływa na konsystencję kosmetyku, czyniąc ją zwartą i nieco galaretowatą.
Perfume - kompozycja zapachowa
LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca
Skład: Glycerine, Calamine Powder, Kaolin, Irish Moss Gel (Chondrus crispus), Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis), Fine Sea Salt, Nori Seaweed (Algae), Sweet Orange Oil (Citrus Aurantium dulcis), Patchouli Oil (Pogostemon cablin), Carrageenan Extract (Chondrus crispus), Perfume
piątek, 20 maja 2011
Lush - Fresh Farmacy - mydełko oczyszczające do twarzy
PLUSY:
- bardzo dokładnie oczyszcza skórę - jest tak czysta, że aż "tępa i piszcząca" :D
- ma przyjemny zapach - ciężko określić jaki - przypomina mi nieco zapach mokrego proszku do prania połączonego z czymś ziołowym i może odrobiną lawendy? sama nie wiem :) dla mnie jest przyjemny, ale np. moja mama go nie lubi...
- bardzo wydajny - jedna kostka 100g wystarcza na jakieś pół roku codziennego mycia buzi
- stosunek ceny do wydajności - super - kosztuje około 5 funtów, czyli jakieś 25zł a starcza na tak długo!
- zdecydowanie pomógł mi w walce z trądzikiem i błyszczeniem się skóry
- ma działanie ściągające - ściąga pory, łagodzi zaczerwienienia
MINUSY:
- może przesuszać więc suchodzióbkom odradzam :(
- w Polsce dostępny tylko poprzez zamówienia ze strony Lush lub zbiorowe zamówienia na wizażu, ewentualnie na allegro - ale drogo :(
OCENA OGÓLNA:
6-
Uwielbiam Fresh Farmacy!!! Będę chyba dozgonną fanką tego mydełka (to już moja kolejna kostka :D )... Bardzo mi pomógł w doprowadzeniu cery do stanu w jakim jest teraz, kiedy umyję nim buzię, wiem, że jest naprawdę superczysta. Ja nie szoruję swojej buzi całym mydełkiem, bo uważam to za mało higieniczne - odkrawam sobie mniejszy kawałek mydełka (grubości ok. 1cm) i trzymam w pudełeczku po maseczce z Lusha (nada się każde inne pudełeczko po kremie itp.) - reszta leży zamknięta w swoim opakowaniu, w suchym miejscu, a jeśli chodzi o kawałek, którego akurat używam - nim właśnie miziam się po buzi. Próbowałam użyć większego kawałka, ale zauważyłam, że po kilku kontaktach z wodą twardnieje i jest do wyrzucenia, także odradzam w ogóle mizianie buzi całym mydełkiem i wystawianie go na bezpośrednie działanie wody. To z resztą też obniży znacznie jego wydajność :).
SKŁAD:
calamine powder - puder galmanowy - sproszkowany minerał - galman, znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia
propylene glycol - glikol propylenowy - organiczny alkohol dwuhydroksylowy, humektant, substancja hydrofilowa, nawilżająca skórę, działa konserwująco poprzez zapobieganie krystalizacji kosmetyków dzięki wiązaniu wody. Niektórzy (pan Różański na przykład) uznają go za środek drażniący, jednak podrażnienia mogą wystąpić u osób wybitnie wrażliwych i nakładany na skórę zmienioną chorobowo. Jego zastosowanie jest ograniczone jeśli chodzi o stężenie w kosmetykach. Ja uważam, że nie należy dać się zwariować, bo człowiekowi przyszłoby myć się chyba tylko wodą i to destylowaną - a to też źle...
chamomile decoction (Anthemis nobilis) - napar z rumianu rzymskiego - znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia, kojących skórę
elderflower decoction (Sambucus nigra) - napar z bzu czarnego - bez czarny jest bardzo bogaty w witaminę C, jednak w obecności wysokiej temperatury, a tak jest w przypadku naparu, ulega ona degradacji. Co zostaje? Śluzy - o właściwościach ściągających i wygładzających, antocyjany - przeciwrodnikowe, hamujące procesy starzenia się skóry, oraz garbniki - ściągające i napinające skórę
rapeseed oil (Brassica napus) - olej rzepakowy - zawiera dużo witaminy E, witaminę K, prowitaminę A. Stosuje się go w rozmaitych kosmetykach do cery suchej, dojrzałej, łuszczącej się, popękanej i słabo dokrwionej. Może zostać zatąpiony olejem z oliwek lub zastąpić ten olej w kosmetykach.
sunflower oil (Helianthus annuus) - olej słonecznikowy - otrzymywany z nasion słonecznika (Helianthus annuus) poprzez wytłaczanie na zimno. Zawiera kwas linolowy (63%), woski, fosfolipidy (lecytyna), karoteny, witaminę E. Wzmacnia bariery naskórkowe, doskonale zmiękcza i wygładza skórę. Ma działanie przeciwrodnikowe, przeciwzapalne i normalizujące. Jest jednym z niewielu olejów roślinnych, które nie powodują tworzenia zaskórników (comedo).
coconut oil (Cocos nucifera) - olej kokosowy - zwany masłem kokosowym, otrzymywany poprzez tłoczenie i rozgrzanie kopry - twardego miąższu orzechów palmy kokosowej (Cocos nucifera). Zawiera nasycone oraz nienasycone kwasy tłuszczowe. Polecany do skóry suchej i pękającej, dojrzałej, uszkodzonej przez słońce. Stosowany w preparatach do pielęgnacji suchych i zniszczonych włosów. Olej kokosowy ma działanie "chłodzące" i uspokajające skórę
water (aqua) - woda
sodium lauryl sulfate - SLS - laurylosiarczan sodu - substancja powierzchniowo czynna, emulgator - to popularny SLS, składnik spieniający, o potencjalnym działaniu drażniącym i wysuszającym, stosowany w praktycznie wszystkich kosmetykach, które się dobrze pienią.
sodium stearate - stearynian sodu - to po prostu sól sodowa wyższego kwasu tłuszczowego czyli - mydło sodowe - typowe mydła, które są solami wyższych kwasów tłuszczowych i metali alkalicznych - czyli zasadowych, w wyniku hydrolizy (czyli reakcji z wodą - z którą mydło niewątpliwie kontakt będzie mieć) pojawia nam się zatem odczyn zasadowy - czyli pH powyżej 7. Nasza skóra powinna utrzymywać naturalne pH na poziomie 5,5 (czyli lekko kwaśny odczyn), a mydło o charakterze zasadowym zmienia to pH co może dawać pole do popisu dla bakterii i grzybów. Oczywiście nie możemy dać się zwariować, warto po prostu stosować środki myjące, które nie są czystymi mydłami, a właśnie mieszaninami detergentów i mydła, lub detergentami o odpowiednim dla skóry pH.
sodium hydroxide - wodorotlenek sodu - substancja denaturująca (ścina białka - np. bakteryjne), regulator pH, substancja buforująca roztwór (stabilizacja pH)
lavender oil (Lavandula augustifolia) - olejek lawendy wąskolistnej - ma działanie łagodzące, odświeżające, poprawia krążenie, jest przeciwzapalny i przeciwbólowy, lekko wyczuwalny w Fresh Farmacy, jeden z najpopularniejszych i najbardziej znanych olejków na świecie.
chamomile blue oil (Anthemis nobilis) - olejek rumiankowy - to olejek eteryczny pozyskiwany z kwiatostanu rumianku pospolitego, charakteryzuje go ciemnoniebieski kolor, wykazuje silne działanie przeciwzapalne, jest pomocny w przypadku zranień, wyprysków, podrażnień, posiada właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, działa na skórę oczyszczająco, pielęgnuje skórę wrażliwą, czerwoną i spękaną, bardzo pomocny przy alergii, egzemie, pokrzywkach, suchej skórze, łuszczącej się i swędzącej lub gdy pojawiają się zaczerwienienia albo plamy
tea tree oil (Melaleuca alternifolia) - olejek z drzewa herbacianego - słynny jako składnik wspomagający walkę z trądzikiem, dezynfekujący, antyseptyczny, odświeżający, ma silne działanie antybakteryjne wobec szczepów odpowiedzialnych za powstawanie zmian trądzikowych
rose absolute (Rosa damascena) - absolut róży damasceńskiej - o działaniu łagodzącym i przeciwstarzeniowym - tutaj użyty także w ramach mieszanki zapachowej - i rzeczywiście wyczuwalny nieco w kosmetyku
sodium chloride - chlorek sodu - sól kuchenna, składnik zwiększający lepkość
limonene - limonen - składnik kompozycji zapachowych, może uczulać osoby nadwrażliwe, występuje naturalnie w użytych olejkach eterycznych
linalool - linalool - składnik kompozycji zapachowych, zastosowanie w kosmetykach jest ograniczone restrykcjami, ze względu na fakt iż w zbyt dużym stężeniu może mieć właściwości drażniące, raczej nie wykazuje ich w stężeniach dozwolonych - występuje naturalnie w użytych olejkach eterycznych
perfume - kompozycja zapachowa
LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca
Skład: Calamine Powder, Propylene Glycol, Chamomile Decoction (Anthemis Nobilis), Elderflower Decoction (Sambucus Nigra), Rapeseed Oil, Sunflower Oil; Coconut Oil (Brassica Napus, Helianthus Annuus, Cocos Nucifera), Water (Aqua), Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Stearate, Sodium Hydroxide, Lavender Oil (Lavandula augustifolia), Chamomile Blue Oil (Anthemis Nobilis), Tea Tree Oil (Melaleuca Alternifolia), Rose Absolute (Rosa Damascena), Sodium Chloride, *Limonene, *Linalool, Perfume.
* Occurs naturally in Essential Oils.
- bardzo dokładnie oczyszcza skórę - jest tak czysta, że aż "tępa i piszcząca" :D
- ma przyjemny zapach - ciężko określić jaki - przypomina mi nieco zapach mokrego proszku do prania połączonego z czymś ziołowym i może odrobiną lawendy? sama nie wiem :) dla mnie jest przyjemny, ale np. moja mama go nie lubi...
- bardzo wydajny - jedna kostka 100g wystarcza na jakieś pół roku codziennego mycia buzi
- stosunek ceny do wydajności - super - kosztuje około 5 funtów, czyli jakieś 25zł a starcza na tak długo!
- zdecydowanie pomógł mi w walce z trądzikiem i błyszczeniem się skóry
- ma działanie ściągające - ściąga pory, łagodzi zaczerwienienia
MINUSY:
- może przesuszać więc suchodzióbkom odradzam :(
- w Polsce dostępny tylko poprzez zamówienia ze strony Lush lub zbiorowe zamówienia na wizażu, ewentualnie na allegro - ale drogo :(
OCENA OGÓLNA:
6-
Uwielbiam Fresh Farmacy!!! Będę chyba dozgonną fanką tego mydełka (to już moja kolejna kostka :D )... Bardzo mi pomógł w doprowadzeniu cery do stanu w jakim jest teraz, kiedy umyję nim buzię, wiem, że jest naprawdę superczysta. Ja nie szoruję swojej buzi całym mydełkiem, bo uważam to za mało higieniczne - odkrawam sobie mniejszy kawałek mydełka (grubości ok. 1cm) i trzymam w pudełeczku po maseczce z Lusha (nada się każde inne pudełeczko po kremie itp.) - reszta leży zamknięta w swoim opakowaniu, w suchym miejscu, a jeśli chodzi o kawałek, którego akurat używam - nim właśnie miziam się po buzi. Próbowałam użyć większego kawałka, ale zauważyłam, że po kilku kontaktach z wodą twardnieje i jest do wyrzucenia, także odradzam w ogóle mizianie buzi całym mydełkiem i wystawianie go na bezpośrednie działanie wody. To z resztą też obniży znacznie jego wydajność :).
SKŁAD:
calamine powder - puder galmanowy - sproszkowany minerał - galman, znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia
propylene glycol - glikol propylenowy - organiczny alkohol dwuhydroksylowy, humektant, substancja hydrofilowa, nawilżająca skórę, działa konserwująco poprzez zapobieganie krystalizacji kosmetyków dzięki wiązaniu wody. Niektórzy (pan Różański na przykład) uznają go za środek drażniący, jednak podrażnienia mogą wystąpić u osób wybitnie wrażliwych i nakładany na skórę zmienioną chorobowo. Jego zastosowanie jest ograniczone jeśli chodzi o stężenie w kosmetykach. Ja uważam, że nie należy dać się zwariować, bo człowiekowi przyszłoby myć się chyba tylko wodą i to destylowaną - a to też źle...
chamomile decoction (Anthemis nobilis) - napar z rumianu rzymskiego - znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia, kojących skórę
elderflower decoction (Sambucus nigra) - napar z bzu czarnego - bez czarny jest bardzo bogaty w witaminę C, jednak w obecności wysokiej temperatury, a tak jest w przypadku naparu, ulega ona degradacji. Co zostaje? Śluzy - o właściwościach ściągających i wygładzających, antocyjany - przeciwrodnikowe, hamujące procesy starzenia się skóry, oraz garbniki - ściągające i napinające skórę
rapeseed oil (Brassica napus) - olej rzepakowy - zawiera dużo witaminy E, witaminę K, prowitaminę A. Stosuje się go w rozmaitych kosmetykach do cery suchej, dojrzałej, łuszczącej się, popękanej i słabo dokrwionej. Może zostać zatąpiony olejem z oliwek lub zastąpić ten olej w kosmetykach.
sunflower oil (Helianthus annuus) - olej słonecznikowy - otrzymywany z nasion słonecznika (Helianthus annuus) poprzez wytłaczanie na zimno. Zawiera kwas linolowy (63%), woski, fosfolipidy (lecytyna), karoteny, witaminę E. Wzmacnia bariery naskórkowe, doskonale zmiękcza i wygładza skórę. Ma działanie przeciwrodnikowe, przeciwzapalne i normalizujące. Jest jednym z niewielu olejów roślinnych, które nie powodują tworzenia zaskórników (comedo).
coconut oil (Cocos nucifera) - olej kokosowy - zwany masłem kokosowym, otrzymywany poprzez tłoczenie i rozgrzanie kopry - twardego miąższu orzechów palmy kokosowej (Cocos nucifera). Zawiera nasycone oraz nienasycone kwasy tłuszczowe. Polecany do skóry suchej i pękającej, dojrzałej, uszkodzonej przez słońce. Stosowany w preparatach do pielęgnacji suchych i zniszczonych włosów. Olej kokosowy ma działanie "chłodzące" i uspokajające skórę
water (aqua) - woda
sodium lauryl sulfate - SLS - laurylosiarczan sodu - substancja powierzchniowo czynna, emulgator - to popularny SLS, składnik spieniający, o potencjalnym działaniu drażniącym i wysuszającym, stosowany w praktycznie wszystkich kosmetykach, które się dobrze pienią.
sodium stearate - stearynian sodu - to po prostu sól sodowa wyższego kwasu tłuszczowego czyli - mydło sodowe - typowe mydła, które są solami wyższych kwasów tłuszczowych i metali alkalicznych - czyli zasadowych, w wyniku hydrolizy (czyli reakcji z wodą - z którą mydło niewątpliwie kontakt będzie mieć) pojawia nam się zatem odczyn zasadowy - czyli pH powyżej 7. Nasza skóra powinna utrzymywać naturalne pH na poziomie 5,5 (czyli lekko kwaśny odczyn), a mydło o charakterze zasadowym zmienia to pH co może dawać pole do popisu dla bakterii i grzybów. Oczywiście nie możemy dać się zwariować, warto po prostu stosować środki myjące, które nie są czystymi mydłami, a właśnie mieszaninami detergentów i mydła, lub detergentami o odpowiednim dla skóry pH.
sodium hydroxide - wodorotlenek sodu - substancja denaturująca (ścina białka - np. bakteryjne), regulator pH, substancja buforująca roztwór (stabilizacja pH)
lavender oil (Lavandula augustifolia) - olejek lawendy wąskolistnej - ma działanie łagodzące, odświeżające, poprawia krążenie, jest przeciwzapalny i przeciwbólowy, lekko wyczuwalny w Fresh Farmacy, jeden z najpopularniejszych i najbardziej znanych olejków na świecie.
chamomile blue oil (Anthemis nobilis) - olejek rumiankowy - to olejek eteryczny pozyskiwany z kwiatostanu rumianku pospolitego, charakteryzuje go ciemnoniebieski kolor, wykazuje silne działanie przeciwzapalne, jest pomocny w przypadku zranień, wyprysków, podrażnień, posiada właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, działa na skórę oczyszczająco, pielęgnuje skórę wrażliwą, czerwoną i spękaną, bardzo pomocny przy alergii, egzemie, pokrzywkach, suchej skórze, łuszczącej się i swędzącej lub gdy pojawiają się zaczerwienienia albo plamy
tea tree oil (Melaleuca alternifolia) - olejek z drzewa herbacianego - słynny jako składnik wspomagający walkę z trądzikiem, dezynfekujący, antyseptyczny, odświeżający, ma silne działanie antybakteryjne wobec szczepów odpowiedzialnych za powstawanie zmian trądzikowych
rose absolute (Rosa damascena) - absolut róży damasceńskiej - o działaniu łagodzącym i przeciwstarzeniowym - tutaj użyty także w ramach mieszanki zapachowej - i rzeczywiście wyczuwalny nieco w kosmetyku
sodium chloride - chlorek sodu - sól kuchenna, składnik zwiększający lepkość
limonene - limonen - składnik kompozycji zapachowych, może uczulać osoby nadwrażliwe, występuje naturalnie w użytych olejkach eterycznych
linalool - linalool - składnik kompozycji zapachowych, zastosowanie w kosmetykach jest ograniczone restrykcjami, ze względu na fakt iż w zbyt dużym stężeniu może mieć właściwości drażniące, raczej nie wykazuje ich w stężeniach dozwolonych - występuje naturalnie w użytych olejkach eterycznych
perfume - kompozycja zapachowa
LEGENDA:
zielony - substancja nieszkodliwa
niebieski - substancja o pozytywnym działaniu dla skóry
pomarańczowy - substancja wzbudzająca pewne niewielkie zastrzeżenia
czerwony - substancja mająca negatywny wpływ, szkodliwa lub drażniąca
Skład: Calamine Powder, Propylene Glycol, Chamomile Decoction (Anthemis Nobilis), Elderflower Decoction (Sambucus Nigra), Rapeseed Oil, Sunflower Oil; Coconut Oil (Brassica Napus, Helianthus Annuus, Cocos Nucifera), Water (Aqua), Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Stearate, Sodium Hydroxide, Lavender Oil (Lavandula augustifolia), Chamomile Blue Oil (Anthemis Nobilis), Tea Tree Oil (Melaleuca Alternifolia), Rose Absolute (Rosa Damascena), Sodium Chloride, *Limonene, *Linalool, Perfume.
* Occurs naturally in Essential Oils.
Być może część z Was (te, które są ze mną dłużej :D ) zauważyła, że ta recenzja jest uaktualnieniem mojej starej recenzji Fresh Farmacy - z początków tego bloga - postanowiłam dopasować ją do aktualnego layoutu jaki ostatnio stosuję w notkach i troszkę uaktualnić ewentualne spostrzeżenia :). Na dniach pojawi się jeszcze kilka takich aktualizacji, bo - nie chwaliłam się, przepraszam :), przedwczoraj dotarła do mnie paczuszka z kosmetykami z Lusha (oraz z kilkoma nowymi lakierami Barry M. - wiem, też się nie chwaliłam...) ze wspólnego zamówienia z wizażu u Bethie, za którego organizację jeszcze raz bardzo jej dziękuję :*.
TAG:
Cleanser,
Lush,
mydło,
oczyszczanie,
twarz
sobota, 18 grudnia 2010
Lush Dark Angels Cleanser
Co my tu dziś mamy? Kolejnego mojego Lushowego faworyta - nie wiem czy zamienię go na inny, chociaż mam zamiar spróbować jeszcze jednego Lushowego peelingu do twarzy. Dark Angels na tą chwilę bije wszystkie znane mi dotychczas peelingi na głowę. Bo tak właściwie nie jest tylko peelingiem mechanicznym - wyjaśni nam to dokładniej jego skład, ale już na wstępie powiem, że nie jest to jedynie kupka peelingujących drobinek, a cała kopalnia superskładników robiących cuda na buzi.
Dlaczego go lubię? Bo chyba wszystko mi w nim pasuje, więc zacznę od plusów. Jest szalenie wydajny, niestety nie udało mi się ukończyć całego opakowania 100g przed upływem terminu ważności, czyli 3 miesięcy od czasu wyprodukowania. Uważam, że jeśli macie taką możliwość to warto brać go z kimś na pół. Druga zaleta - dla mnie, choć wiem, że to subiektywne odczucie, ma bardzo przyjemny zapach, części osób nie przypada do gustu, ja mam szczęście być w grupie tych, którym bardzo odpowiada. Przypomina mi zapach herbaty Earl Grey z dużą ilością kwiatów bergamotki. Bardzo dobre właściwości peelingu mechanicznego, drobinki nie za duże, nie za małe - takie w sam raz. Od razu ostrzegam - używać należy zgodnie z tym co pisze nam Lush na jego opakowaniu, czyli maksymalnie 1-2 razy w tygodniu, bo to prawdziwy hardkorowy zdzierak (w związku z tym nie polecałabym go osobom z cerą naczynkową lub bardzo wrażliwą). Nawet słynny efekt górnika mi się podoba, widzę gdzie nałożyłam a gdzie nie i to baaardzo dokładnie :D. Całkiem ciekawy! Mój pies przede mną uciekał i szczekał jak wyszłam z łazienki usmarowana Aniołkiem :D. Podoba mi się także fakt, że sama mogę modyfikować konsystencję preparatu - nakładam grudkę na zagłębienie dłoni, do tego kilka kropel wody i mam fajną pastę, która dobrze się nakłada na buzię. No i efekt - pozostawia skórę super świeżą, ściągniętą, oczyszczoną, wręcz "piszczącą" z czystości.
Czy ma minusy? Malusieńkie - dość krótki termin ważności (3 miesiące) - bo w składzie brak konserwantów - czyli jedno woleć - albo długoterminowy kosmetyk napakowany konserwantami, albo krótkoterminowy, ale jak najbardziej naturalny. Ja wybieram to drugie. Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie by część kosmetyku po prostu sobie zamrozić na później, a używać tylko części, bo substancje obecne w składzie nie są wrażliwe na niskie temperatury, a zamrożenie zapobiegnie procesom, które powodują psucie się kosmetyku oraz namnażanie drobnoustrojów. Po upływie terminu ważności można też po prostu wykorzystać go do peelingu ciała :). Jeszcze taki maciupenieczki (fajne słowo :D) minusik - jak wlezie między włoski brwi, to ciężko go domyć, ale mam wrażenie, że mam ciemniejsze, lepiej zarysowane brewki po jego użyciu więc właściwie to trochę na plus ten minus ;).
Na pewno jeszcze będę się w niego zaopatrywać, bo po prostu pokochałam go miłością od pierwszego użycia. Za co jeszcze go tak uwielbiam? Za skład oczywiście! Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Pierwsze miejsce w składzie zajmuje glinka Rhassoul (lub jak kto woli - błoto ;) ). Spotkałam się również z nazwą Ghassoul. Jest to naturalna glinka pozyskiwana w Maroku i używana w kosmetyce północnoafrykańskiej a także bliskowschodniej już od wieków. Ma właściwości myjące i odtłuszczające, co zawdzięcza silnym właściwościom wymiennym kationów. Glinka ta absorbuje, czyli wychwytuje, zanieczyszczenia z naszej skóry, czyniąc ją czystą i świeżą.
Kolejny składnik to zimnotłoczony organiczny olej z awokado, jeden z najbardziej cenionych olejów w kosmetyce, ze względu na zawartość sporej grupy witamin, między innymi ważnych dla skóry - A i E oraz nienasyconych kwasów tłuszczowych, niezbędnych do prawidłowej budowy struktur lipidowych w komórkach skóry, a także na różnych poziomach biosyntezy składników koniecznych do prawidłowej budowy oraz fizjologii skóry. Nienasycone kwasy tłuszczowe wpływają na odżywienie skóry, przeciwdziałają stanom alergicznym skóry, hamują parowanie wody ze skóry (powstrzymują transepidermalną utratę wody - TEWL). Olej z awokado zawiera ponadto skwalen posiadający właściwości przeciwzapalne i przeciwgrzybicze. Jest też doceniany jako składnik kosmetyków pomocnych w walce z łuszczycą i egzemą.
Następny składnik to gliceryna opisana w poście o mydle Rock Star, o właściwościach silnie higroskopijnych, czyli dużej zdolności wiązania wody, a zatem nawilżania skóry. Tak jak w przypadku Rock Star, tutaj jak najbardziej do pochwalenia za jej obecność w składzie, bo kosmetyk nakładamy rozrobiony z wodą, więc zapewniamy skórze jej dostatek i nie doprowadzimy do tego, że gliceryna zamiast wodę związać w naszych komórkach i nawilżyć je, to wyciągnie ją ze skóry i wręcz przeciwnie - przesuszy. Jeśli zbyt mało klarownie to wyjaśniłam, to zapraszam do posta o Rock Star :).
Na liście pojawia się wreszcie sprawca górniczego looku, jaki funduje nam Dark Angels, czyli sproszkowany węgiel drzewny. Jemu też zawdzięczamy właściwości złuszczające, jakie kosmetyk posiada, bo drobinki sproszkowanego węgla świetnie się spisują w roli drobnego peelingu.
Kolejny składnik peelingujący to czarny cukier - tak czarny, nie brązowy, to nie pomyłka. Czarny cukier jest składnikiem kulinarnym popularnym w Azji, zwłaszcza na Tajwanie. Z wyglądu rzeczywiście przypomina cukier brązowy, ale zawiera jeszcze więcej dodatkowych składników mineralnych oraz melasy. W przeciwieństwie do cukru przetworzonego, nie rozpuszcza się aż tak łatwo, dlatego musi być dość mocno sproszkowany w kosmetyku. W Dark Angels jest użyty w formie drobinek - tworzy gruboziarnisty peeling, który mechanicznie złuszcza martwy naskórek.
Jedyny składnik "negatywny" w Dark Angels, to lauroilosarkozynian sodu, czyli tenzyd jonowy - substancja powierzchniowo czynna - spieniająca, ułatwiająca zwilżanie oraz poprawiająca przenikanie składników przez skórę. Znajduje się w czwartej grupie składników kosmetycznych - opisanych jako składniki umiarkowanego ryzyka, jego użycie w kosmetyku jest zatem ograniczone stężeniowo. Nie ma się jednak czego bać - choć może brzmi obco, nie zrobi nam więcej krzywdy niż popularne w ogromnej ilości kosmetyków SLS itp.
Kolejna na liście mieszanka pod nazwą perfume, odpowiadająca zapewne poniekąd za wyczuwaną przeze mnie bergamotkę, bo w składzie jako takim jej nie ma. Natomiast zaraz następnym składnikiem jest linalol, obecny w naturalnych olejkach eterycznych alkohol, nadający zapach konwaliowy.
Kolejny składnik to olejek z drzewa sandałowego, czyli jedno z najstarszych "pachnideł" znanych kosmetyce. Ma bardzo korzystne działanie na skórę, łagodzi wiele dolegliwości skórnych, ma właściwości antyseptyczne i ściągające, działa kojąco, łagodzi swędzenie oraz zapobiega namnażaniu się bakterii, które często stoją za pojawianiem się wykwitów trądzikowych na skórze.
Ostatnim składnikiem na liście jest olejek z drzewa różanego, który wbrew pozorom nie posiada zapachu róży. Drzewo różane rośnie naturalnie w Brazylii i niestety jest to gatunek zagrożony, ponieważ jego naturalne "zasoby" mocno uszczupliło właśnie wycinanie na potrzeby wytwórstwa olejku eterycznego. Właściwym surowcem, z którego tłoczy się olejek jest tu czerwono-żółte drewno o charakterystycznej woni. Olejek drzewka różanego wykazuje działanie regenerujące, sprzyja gojeniu i odbudowie nowych komórek skóry, działa antyseptycznie, antybakteryjnie, łagodząco oraz regulująco.
Skład: Rhassoul Mud, Organic Cold-Pressed Avocado Oil (Persea gratissima), Glycerine, Powdered Charcoal, Black Sugar, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Perfume, *Linalool, Sandalwood Oil (Santalum austro-caledonicum vieill and Fusanus spicatus), Rosewood Oil (Aniba rosaeodora)
Po analizie składu, jestem nawet jeszcze bardziej zachwycona Dark Angels niż przed. W tej chwili jest składowo moim faworytem, numerem jeden i kosmetykiem na medal wśród kosmetyków, których receptura składa się z więcej niż jednego czy dwóch składników. Co tu dużo mówić. Po prostu jest super i polecam Czarnego Aniołka wszystkim, którzy borykają się z cerą tłustą lub mieszaną.
Dlaczego go lubię? Bo chyba wszystko mi w nim pasuje, więc zacznę od plusów. Jest szalenie wydajny, niestety nie udało mi się ukończyć całego opakowania 100g przed upływem terminu ważności, czyli 3 miesięcy od czasu wyprodukowania. Uważam, że jeśli macie taką możliwość to warto brać go z kimś na pół. Druga zaleta - dla mnie, choć wiem, że to subiektywne odczucie, ma bardzo przyjemny zapach, części osób nie przypada do gustu, ja mam szczęście być w grupie tych, którym bardzo odpowiada. Przypomina mi zapach herbaty Earl Grey z dużą ilością kwiatów bergamotki. Bardzo dobre właściwości peelingu mechanicznego, drobinki nie za duże, nie za małe - takie w sam raz. Od razu ostrzegam - używać należy zgodnie z tym co pisze nam Lush na jego opakowaniu, czyli maksymalnie 1-2 razy w tygodniu, bo to prawdziwy hardkorowy zdzierak (w związku z tym nie polecałabym go osobom z cerą naczynkową lub bardzo wrażliwą). Nawet słynny efekt górnika mi się podoba, widzę gdzie nałożyłam a gdzie nie i to baaardzo dokładnie :D. Całkiem ciekawy! Mój pies przede mną uciekał i szczekał jak wyszłam z łazienki usmarowana Aniołkiem :D. Podoba mi się także fakt, że sama mogę modyfikować konsystencję preparatu - nakładam grudkę na zagłębienie dłoni, do tego kilka kropel wody i mam fajną pastę, która dobrze się nakłada na buzię. No i efekt - pozostawia skórę super świeżą, ściągniętą, oczyszczoną, wręcz "piszczącą" z czystości.
Czy ma minusy? Malusieńkie - dość krótki termin ważności (3 miesiące) - bo w składzie brak konserwantów - czyli jedno woleć - albo długoterminowy kosmetyk napakowany konserwantami, albo krótkoterminowy, ale jak najbardziej naturalny. Ja wybieram to drugie. Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie by część kosmetyku po prostu sobie zamrozić na później, a używać tylko części, bo substancje obecne w składzie nie są wrażliwe na niskie temperatury, a zamrożenie zapobiegnie procesom, które powodują psucie się kosmetyku oraz namnażanie drobnoustrojów. Po upływie terminu ważności można też po prostu wykorzystać go do peelingu ciała :). Jeszcze taki maciupenieczki (fajne słowo :D) minusik - jak wlezie między włoski brwi, to ciężko go domyć, ale mam wrażenie, że mam ciemniejsze, lepiej zarysowane brewki po jego użyciu więc właściwie to trochę na plus ten minus ;).
Na pewno jeszcze będę się w niego zaopatrywać, bo po prostu pokochałam go miłością od pierwszego użycia. Za co jeszcze go tak uwielbiam? Za skład oczywiście! Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Pierwsze miejsce w składzie zajmuje glinka Rhassoul (lub jak kto woli - błoto ;) ). Spotkałam się również z nazwą Ghassoul. Jest to naturalna glinka pozyskiwana w Maroku i używana w kosmetyce północnoafrykańskiej a także bliskowschodniej już od wieków. Ma właściwości myjące i odtłuszczające, co zawdzięcza silnym właściwościom wymiennym kationów. Glinka ta absorbuje, czyli wychwytuje, zanieczyszczenia z naszej skóry, czyniąc ją czystą i świeżą.
Kolejny składnik to zimnotłoczony organiczny olej z awokado, jeden z najbardziej cenionych olejów w kosmetyce, ze względu na zawartość sporej grupy witamin, między innymi ważnych dla skóry - A i E oraz nienasyconych kwasów tłuszczowych, niezbędnych do prawidłowej budowy struktur lipidowych w komórkach skóry, a także na różnych poziomach biosyntezy składników koniecznych do prawidłowej budowy oraz fizjologii skóry. Nienasycone kwasy tłuszczowe wpływają na odżywienie skóry, przeciwdziałają stanom alergicznym skóry, hamują parowanie wody ze skóry (powstrzymują transepidermalną utratę wody - TEWL). Olej z awokado zawiera ponadto skwalen posiadający właściwości przeciwzapalne i przeciwgrzybicze. Jest też doceniany jako składnik kosmetyków pomocnych w walce z łuszczycą i egzemą.
Następny składnik to gliceryna opisana w poście o mydle Rock Star, o właściwościach silnie higroskopijnych, czyli dużej zdolności wiązania wody, a zatem nawilżania skóry. Tak jak w przypadku Rock Star, tutaj jak najbardziej do pochwalenia za jej obecność w składzie, bo kosmetyk nakładamy rozrobiony z wodą, więc zapewniamy skórze jej dostatek i nie doprowadzimy do tego, że gliceryna zamiast wodę związać w naszych komórkach i nawilżyć je, to wyciągnie ją ze skóry i wręcz przeciwnie - przesuszy. Jeśli zbyt mało klarownie to wyjaśniłam, to zapraszam do posta o Rock Star :).
Na liście pojawia się wreszcie sprawca górniczego looku, jaki funduje nam Dark Angels, czyli sproszkowany węgiel drzewny. Jemu też zawdzięczamy właściwości złuszczające, jakie kosmetyk posiada, bo drobinki sproszkowanego węgla świetnie się spisują w roli drobnego peelingu.
Kolejny składnik peelingujący to czarny cukier - tak czarny, nie brązowy, to nie pomyłka. Czarny cukier jest składnikiem kulinarnym popularnym w Azji, zwłaszcza na Tajwanie. Z wyglądu rzeczywiście przypomina cukier brązowy, ale zawiera jeszcze więcej dodatkowych składników mineralnych oraz melasy. W przeciwieństwie do cukru przetworzonego, nie rozpuszcza się aż tak łatwo, dlatego musi być dość mocno sproszkowany w kosmetyku. W Dark Angels jest użyty w formie drobinek - tworzy gruboziarnisty peeling, który mechanicznie złuszcza martwy naskórek.
Jedyny składnik "negatywny" w Dark Angels, to lauroilosarkozynian sodu, czyli tenzyd jonowy - substancja powierzchniowo czynna - spieniająca, ułatwiająca zwilżanie oraz poprawiająca przenikanie składników przez skórę. Znajduje się w czwartej grupie składników kosmetycznych - opisanych jako składniki umiarkowanego ryzyka, jego użycie w kosmetyku jest zatem ograniczone stężeniowo. Nie ma się jednak czego bać - choć może brzmi obco, nie zrobi nam więcej krzywdy niż popularne w ogromnej ilości kosmetyków SLS itp.
Kolejna na liście mieszanka pod nazwą perfume, odpowiadająca zapewne poniekąd za wyczuwaną przeze mnie bergamotkę, bo w składzie jako takim jej nie ma. Natomiast zaraz następnym składnikiem jest linalol, obecny w naturalnych olejkach eterycznych alkohol, nadający zapach konwaliowy.
Kolejny składnik to olejek z drzewa sandałowego, czyli jedno z najstarszych "pachnideł" znanych kosmetyce. Ma bardzo korzystne działanie na skórę, łagodzi wiele dolegliwości skórnych, ma właściwości antyseptyczne i ściągające, działa kojąco, łagodzi swędzenie oraz zapobiega namnażaniu się bakterii, które często stoją za pojawianiem się wykwitów trądzikowych na skórze.
Ostatnim składnikiem na liście jest olejek z drzewa różanego, który wbrew pozorom nie posiada zapachu róży. Drzewo różane rośnie naturalnie w Brazylii i niestety jest to gatunek zagrożony, ponieważ jego naturalne "zasoby" mocno uszczupliło właśnie wycinanie na potrzeby wytwórstwa olejku eterycznego. Właściwym surowcem, z którego tłoczy się olejek jest tu czerwono-żółte drewno o charakterystycznej woni. Olejek drzewka różanego wykazuje działanie regenerujące, sprzyja gojeniu i odbudowie nowych komórek skóry, działa antyseptycznie, antybakteryjnie, łagodząco oraz regulująco.
Skład: Rhassoul Mud, Organic Cold-Pressed Avocado Oil (Persea gratissima), Glycerine, Powdered Charcoal, Black Sugar, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Perfume, *Linalool, Sandalwood Oil (Santalum austro-caledonicum vieill and Fusanus spicatus), Rosewood Oil (Aniba rosaeodora)
Po analizie składu, jestem nawet jeszcze bardziej zachwycona Dark Angels niż przed. W tej chwili jest składowo moim faworytem, numerem jeden i kosmetykiem na medal wśród kosmetyków, których receptura składa się z więcej niż jednego czy dwóch składników. Co tu dużo mówić. Po prostu jest super i polecam Czarnego Aniołka wszystkim, którzy borykają się z cerą tłustą lub mieszaną.
TAG:
Cleanser,
Lush,
oczyszczanie,
peeling,
twarz
wtorek, 14 grudnia 2010
Lush Fresh Farmacy Cleanser
Witojcie! Witojcie! Dzisiaj czas na mojego kolejnego faworyta z Lusha - wiem, wiem - jest ich sporo, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej! Oto i on!
Lush - Fresh Farmacy Cleanser
Czyli cleanser do buzi w formie jasnoróżowego mydełka. Uwielbiam go, bo sprawia, że moja skóra wręcz piszczy, jest taka tępa - taka jest czyściutka. Nie zawiera żadnych drobinek dodatkowo czyszczących czy peelingujących. Jego malusieńkim minusikiem (:D) jest fakt, że może przesuszać skórę, ale ja tak czy inaczej używam kremu nawilżającego, więc nie jest to dla mnie tak naprawdę jakaś wielka wada i nie zmienia to na pewno mojego super-pozytywnego stosunku do produktu :). Uważam, że bardzo wsparł mnie w walce z błyszczeniem się skóry i pojawianiem się różnego rodzaju zmian trądzikowych i za to jestem mu wdzięczna. Co ważne, ma właściwości łagodzące zaczerwienienia i ściągające pory. Buzia jak marzenie :D.
Fresh Farmacy wspaniale odświeża skórę i jest niezmiernie wydajny! Ja nie szoruję swojej buzi całym mydełkiem, bo uważam to za mało higieniczne - odkrawam sobie plasterek mydełka i trzymam w pudełeczku po kremie - reszta leży zamknięta w swoim opakowaniu, a jeśli chodzi o plasterek, który jest w użyciu - odkruszam sobie od niego malutki kawałek - taki na jedno użycie, i nim właśnie miziam się po buzi. Wcześniej używałam całego plasterka do miziania, ale zauważyłam, że po kilku kontaktach z wodą twardnieje i jest do wyrzucenia, także odradzam w ogóle mizianie buzi całym mydełkiem i wystawianie go na bezpośrednie działanie wody. To z resztą też obniży znacznie jego wydajność. Przy mojej metodzie stosowania, 100g kosteczka fresh Farmacy wystarczy mi mniej więcej na pół roku regularnego codziennego używania rano i wieczorem.
A co w składzie? Na pierwszym miejscu puder galmanowy - czyli sproszkowany minerał - galman, znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia.
Następnie glikol propylenowy, o którym była mowa w notce o mydle Rock Star, organiczny alkohol dwuhydroksylowy, humektant, substancja hydrofilowa, nawilżająca skórę, działa konserwująco poprzez zapobieganie krystalizacji kosmetyków dzięki wiązaniu wody. Niektórzy (pan Różański na przykład) uznają go za środek drażniący, jednak podrażnienia mogą wystąpić u osób wybitnie wrażliwych i nakładany na skórę zmienioną chorobowo. Jego zastosowanie jest ograniczone jeśli chodzi o stężenie w kosmetykach. Ja uważam, że nie należy dać się zwariować, bo człowiekowi przyszłoby myć się chyba tylko wodą i to destylowaną - a to też źle...
Kolejny składnik to napar z rumianu rzymskiego, który jest znany ze swoich właściwości łagodzących podrażnienia, kojących skórę.
Następny na liście napar z bzu czarnego, bez czarny jest bardzo bogaty w witaminę C, jednak w obecności wysokiej temperatury, a tak jest w przypadku naparu, ulega ona degradacji. Co zostaje? Śluzy - o właściwościach ściągających i wygładzających, antocyjany - przeciwrodnikowe, hamujące procesy starzenia się skóry, oraz garbniki - ściągające i napinające skórę.
Kolejne na liście składników są trzy oleje - rzepakowy, słonecznikowy i kokosowy, które zawierają dużo witaminy E - bardzo istotnej dla hamowania procesów starzenia się skóry i procesów neutralizacji wolnych rodników. Oleje mają zbliżone do siebie właściwości - działają łagodząco, wygładzająco, dostarczają, niezbędnych do prawidłowej budowy skóry, nienasyconych kwasów tłuszczowych.
Następna w składzie jest woda, a po niej trzy składniki z sodem w nazwie - laurylosiarczan sodu,stearynian sodu, wodorotlenek sodu, pojawiały się one w poprzednich notkach. Laurylosiarczan sodu - to popularny SLS, składnik spieniający, o potencjalnym działaniu drażniącym i wysuszającym, stosowany w praktycznie wszystkich kosmetykach, które się dobrze pienią. Stearynian sodu to po prostu sól sodowa wyższego kwasu tłuszczowego czyli - mydło sodowe, pisałam o nim w opisie Rock Star Soap tak samo z resztą jak o wodorotlenku sodu. Ogólnie - tych trzech składników nie lubimy i nie pochwalamy, ale tak jak cały czas wspominam - nie dajemy się zwariować!
Szczęśliwie kolejne cztery składniki są niczym miód na moje serce, a są to:
- olejek lawendowy - lekko wyczuwalny w Fresh Farmacy, jeden z najpopularniejszych i najbardziej znanych olejków na świecie. Ma działanie łagodzące, odświeżające, poprawia krążenie, jest przeciwzapalny i przeciwbólowy.
- olejek drzewa herbacianego - słynny jako składnik wspomagający walkę z trądzikiem, dezynfekujący, antyseptyczny, odświeżający. Ma silne działanie antybakteryjne wobec szczepów odpowiedzialnych za powstawanie zmian trądzikowych.
- absolut różany - o działaniu łagodzącym i przeciwstarzeniowym - tutaj użyty także w ramach mieszanki zapachowej - i rzeczywiście wyczuwalny nieco w kosmetyku.
Kolejnym składnikiem jest chlorek sodu, czyli sól kuchenna, w połączeniu z anionowymi tenzydami (czyli środkami powierzchniowo czynnymi takimi jakim jest np. SLS wpływa na zagęszczanie kosmetyku. (dziękuję Mystic Shine, za poprawkę :))
Dwa następne składniki to limonen i linalol - substancje obecne w olejkach eterycznych - limonen odpowiada za zapach cytrusowy, natomiast linalol - zapach konwalii - ten drugi też jakby odrobinkę wyczuwalny w FF.
Stawkę zamyka perfume, czyli mieszanka olejków eterycznych i substancji zapachowych w niskim stężeniu.
Skład w oryginale:
Skład: Calamine Powder, Propylene Glycol, Chamomile Decoction (Anthemis Nobilis), Elderflower Decoction (Sambucus Nigra), Rapeseed Oil, Sunflower Oil; Coconut Oil (Brassica Napus, Helianthus Annuus, Cocos Nucifera), Water (Aqua), Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Stearate, Sodium Hydroxide, Lavender Oil (Lavandula augustifolia), Chamomile Blue Oil (Anthemis Nobilis), Tea Tree Oil (Melaleuca Alternifolia), Rose Absolute (Rosa Damascena), Sodium Chloride, *Limonene, *Linalool, Perfume.
* Occurs naturally in Essential Oils.
Zdjęcia - ode mnie :)
TAG:
Cleanser,
Lush,
oczyszczanie,
twarz
Lush Herbalism Cleanser
Postanowiłam jednak poddać się modzie opisywania wrażeń pokosmetykowych, którą uznałam za bardzo przydatną. Toteż wtrącam swoje 3 grosze w temacie. A zacznę od produktu, który nie podbił mojego serca - niestety.
Lush Herbalism
Bo o nim będzie mowa, niestety okazał się być dla mnie kosmetykiem absolutnie nieprzydatnym z jednego prostego względu - ma odrażający zapach octu z ziołami... Jego octowy odór tak bardzo unieprzyjemniał mi stosowanie, że musieliśmy się pożegnać. Z żalem, bo rzeczywiście buzię oczyszczał, wydawała się napięta i odświeżona. Cóż z tego jak nie jestem w stanie go używać, bo przy każdym otwarciu pudełeczka moje nozdrza przeżywały katusze. Nie jestem w stanie w związku z tym wypowiedzieć się na temat jego właściwości przy dłuższym stosowaniu...
Po otwarciu czarnego pudełeczka, w którym to Herbalism przylatuje do nas z Wysp Brytyjskich, ukazuje się naszym oczom istne marzenie Shreka - zieloniutkiej barwy pasta z widocznymi ciemniejszymi drobinkami. Stawiam, że te drobinki to zmielone migdały, obecne w składzie na pierwszym miejscu i odpowiadające za właściwości peelingujące kosmetyku.
Kolejną pozycję zajmuje kaolin - czyli glinka porcelanowa, bardzo charakterystyczna, tłustawa w dotyku, o właściwościach ściągających i wysuszających - częsty składnik kosmetyków do skóry tłustej.
Następnie w składzie mamy groźnie brzmiącą "Chlorophyllin Water (CI 75810, Aqua)", jednak nie ma się czego obawiać - jest to rozpuszczalny w wodzie kompleks miedziowy chlorofilu - organicznego związku chemicznego - pochodnej chlorofilu - czyli zielonego barwnika roślinnego, stosowany w przemyśle spożywczym jako barwnik, natomiast w medycynie - do przyspieszania gojenia ran i kontuzji skóry.
Kolejny składnik to pokrzywa - znany surowiec zielarski, tutaj zastosowany pewnie z powodu swoich właściwości leczniczych wobec przetłuszczającej się skóry (w tym samym celu stosuje się jąw szamponach do włosów).
Następny na liście pojawia się rozmaryn lekarski o działaniu odkażającym.
Przychodzi wreszcie czas na znienawidzony przeze mnie składnik, który nadaje ten charakterystyczny smrodek Herbalismowi - ocet ryżowy - zastosowany zapewne aby zakwaszać i odkażać skórę. Naturalne pH skóry jest nieco kwaśne - pH zdrowej dorosłej skóry to ok. 5,5 - zaburzenie - zwłaszcza podwyższenie pH (czyli neutralizowanie lub nawet dalej - nadanie pH zasadowego) znacznie wpływa na właściwości skóry oraz rozwój flory saprofitycznej na niej. Kwaśne pH utrzymuje ilość naturalnie znajdujących się na naszej skórze bakterii w ryzach - nie pozwala im się nadmiernie rozwijać, to samo dotyczy grzybów, które nie lubią kwaśnego środowiska - a zatem gdy jest utrzymane, zmniejszone jest ryzyko grzybicy skóry.
Kolejny składnik pochodzenia ryżowego - mączka ryżowa, myślę, że została dodana w celu poprawy jakości użytkowej produktu.
Ekstrakt z gardenii jaśminowatej, absolut róży damasceńskiej to kolejne co widzimy w składzie - dodane w celu poprawy (???) zapachu.
Następny w kolejce jest olejek rumiankowy, znany ze swoich właściwości łagodzących, kojących skórę wrażliwą.
A listę składników ujawnionych (bo pod nazwą Perfume - ciężko powiedzieć co się kryje, ale znając Lusha jest to pewnie mieszanka olejków eterycznych w niższych stężeniach) zamyka olejek szałwiowy poprawiający gojenie ran i dodający swoje trzy grosze do mieszanki zapachowej kosmetyku.
Dodam jeszcze, że Herbalism ma trzymiesięczną datę ważności i jeżeli jest tak wydajny jak np. Dark Angels (a na to wyglądało), to zużyć się uda chyba tylko przy regularnym codziennym stosowaniu, które jest w jego przypadku akurat możliwe, bo zmielone migdały nie dają aż tak ostrego peelingu jak wspomniany Dark Angels.
Ze względu na skład jak najbardziej polecam osobom tłustoskórym i borykającym się z trądzikiem, jednakże tylko tym odpornym na dziwne i niezbyt przyjemne wrażenia zapachowe :)
Tutaj pełny skład w oryginale - jak na stronie lush.co.uk :
Round Almonds (Prunus Dulcis), Kaolin, Glycerine, Chlorophyllin Water (CI 75810, Aqua), Nettle, Rosemary and Rice Vinegar Extract, (Urtica Dioica and Rosmarinus Officinalis), Rice Bran (Oryza Sativa), Gardenia Extract (Gardenia Jasminoides), Rose Absolute (Rosa Damascena), Chamomile Oil (Anthemis Nobilis), Sage Oil (Salvia Officinalis), Perfume.
I kilka zdjęć własnych :)
TAG:
Cleanser,
Lush,
oczyszczanie,
peeling,
twarz
Subskrybuj:
Posty (Atom)