piątek, 15 marca 2013

Nocne chwile grozy...


Godzina 4.00 nad ranem.
Słyszę głos mamy:
"Kasia, wstawaj. Kasia!"
Otwieram oczy.
"Kasia! Kasia... Mały Nikoś, piesek, ten najmniejszy... Mały Nikoś... On chyba umiera..."
Zrywam się z łóżka jak z procy. Cała się trzęsę.
"Nie chce jeść, ledwo się rusza, nie mogę go zmusić do jedzenia, zagrzeję trochę mleka, damy mu strzykawką do pyszczka"
Mama jest cała roztrzęsiona i prawie płacze.
"Już idę" mówię i prawie biegnę do legowiska Lusi i maluchów.
Mały Nikoś rzeczywiście ledwie się rusza. Taka kruszynka, przy urodzeniu 156 gramów, spadł z wagi do 139 gramów, sytuacja jest nieciekawa.
Ładuję się do legowiska psiaków i biorę maleńkie ciałko, które mieści mi się w dłoni, Lusia nie wie co się dzieje, patrzy swoimi brązowymi oczkami zaniepokojona nagłym poruszeniem.
Próbuję przystawić malucha do sutka, ale niezbyt jest chętny do współpracy. Mama próbowała od dwóch godzin zmusić go do jedzenia, bezskutecznie. Moje próby początkowo też nie dają rezultatu. W końcu odciągam innego szczeniaczka - sporą i najwyraźniej dobrze najedzoną suczkę - Nikitę, od jednego z lepiej "prosperujących" i mlekodajnych sutków Lusi - w zamian dostaje trochę mniejszego, trudniej dostępnego cyca, ale daje sobie z nim radę bez problemu, natomiast ja dalej walczę z Nikosiem, żeby w końcu zaczął ciągnąć. Kiedy maluch czuje świeżo opuszczonego przez Nikitę cyca - jeszcze mokrego od mleka, powoli przekonuje się, że może warto się nim zainteresować. W mojej głowie pulsuje tylko "Nie dam Ci umrzeć, nie pozwalam!". W końcu, po bardzo długiej minucie daje się przekonać i zaczyna powoli ciamkać... Wreszcie na dobre daje za wygraną i zabiera się za całkiem solidne jedzenie, widać, że od razu poczuł się lepiej bo nawet pompuje tymi maluńkimi łapeńkami. Ulga... Początkowa adrenalina zmobilizowała wszystkie moje siły, ale poczucie zwycięstwa i ulgi bierze górę i łezka się kręci w oku. Siedzę z maluchami jeszcze przez jakiś czas i pilnuję, razem z mamą, aby Nikoś lepiej pojadł. W końcu widać, że rzeczywiście nabiera sił. Zwycięstwo, sytuacja opanowana!
Nie wiem co by było, gdybyśmy nie interweniowały... Nawet nie chcę o tym myśleć, serce mi pęka na samo wspomnienie tego jaki Nikoś był słaby gdy wzięłam go w rękę.
Na szczęście teraz już wszystko w porządku, rano Nikoś ewidentnie z werwą walczył o papu i miejsce przy mamie, jednak będziemy go bacznie obserwować.
Trzymajcie kciuki za maluchy, żeby już więcej nie robiły nam takich numerów.
Buziaki!
Siulka

Bohater zamieszania - Nikoś
Obżartuchy :)

Śpioszka!

 Śpioszka vol.2

Cała ekipa - czas dojenia :)

Kochana, cierpliwa, śliczna mamusia - Lusia <3

67 komentarzy:

  1. Słodzinki :)
    Biedny maluch, ja wykarmiłam małego odrzuconego kotka buteleczką po kroplach do nosa. W nocy jadł częściej niż miesięczny niemowlak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane dzieciaczki, nie mogę się na nie napatrzeć tak są słodkie! Ucałuj mocno Nikosia ode mnie i wydrap za uszkiem i pod bródką :D Najważniejsze, że opanowałaś sytuację i maleństwo nabrało chęci do jedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. co za niecne niuńki!!! Pilnuj ich bo aż zamarłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło :)
    Może maluszek nie wiedział co i jak, albo pokarmu mama nie miała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że wcześniej większe niuńki go odpychały od cyców i on tak osłabł, że już nie miał siły walczyć o jedzenie... no ale daliśmy wspólnie radę!

      Usuń
  5. o :/ strachu się porządnie najadłyście . Ale jak widać Nikoś też się najadł, tylko mleka mamy i jest dobrze :) śliczności

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale malutkie szkraby..Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. Obyś więcej podobnych akcji nie miała!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczne pieski, pilnuj malucha by się najadał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za kruszyna maleńka, jak dobrze, że już jest ok!

    OdpowiedzUsuń
  9. o boziu, dobrze, że zdążyłaś zareagować. Śliczne maleństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jakie maleństwa słodkie!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. podziwiam strach był pewnie niesamowity ale dałaś radę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. byłam przerażona... ale trzeba było działać, przy takie adrenalinie nie da się rozkleić, pełna mobilizacja, dopiero później był płacz, ale już z ulgi ;)

      Usuń
  12. dobrze, że nic złego się nie stało, i maluszek dał radę!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale cudowne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, że szybko zainterweniowałyście ! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze że wszystko się szczęśliwie zakończyło:)

    OdpowiedzUsuń
  16. jak dobrze, że wszystko się potoczyło szczęśliwie... Razem z mamą jesteśmy kocimi mamami, dla kotków z podwórka :))

    OdpowiedzUsuń
  17. slodziaczki,dobry chlopak dal rade!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. są wszystkie przesłodkie, trzymam kciuki żeby rosły zdrowo :) dobrze, że sytuacja już opanowana, na pewno strachu się najadłaś biedna :/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojoj jakie śliczne psiaki :)
    Super, że historia z happy endem

    OdpowiedzUsuń
  20. Słodziaki ;) dobrze że wszystko się skończyło szczęśliwie, uwielbiam psiaki i dałabym się za nie pociąć, trzymam kciuki aby rosły zdrowe i duże ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. trzymam kciuki, pilnujcie go. jestem pewna, że będzie się zdrowo rozwijał!
    pozdrawiam ahoj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pilnujemy, na szczęście sytuację wyłapałyśmy, teraz już mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, z każdym dniem są silniejsze i zmniejsza się ryzyko takich sytuacji :)

      Usuń
  22. Ja padłabym na zawał w takiej sytuacji. Pilnujcie go koniecznie.
    Trzymam mocno kciuki za Nikosia :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jejku...Biedne maleństwo;( Jak dobrze, że byłyście na posterunku. Trzymam kciuki, żeby maluszki urosły zdrowe i duże!:):*

    OdpowiedzUsuń
  24. jakie małe perełki :)
    aż się bałam czytać do końca, ale super że wszystko już dobrze !

    OdpowiedzUsuń
  25. zdjęcie z podpisem 'Śpioszka vol.2' rozłożyło mnie na łopatki haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi, takie małe słodziaki, można siedzieć i patrzeć na nie 24 godziny na dobę i się nie znudzi!

      Usuń
  26. Dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło, wraz z czytaniem posta coraz bardziej zaczęłam się bać :) Ślicznie pieski :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dobrze, że wszystko się skończyło dobrze :D Słodziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. ufff dobrze, że już ładnie je :) oby teraz przybierał na wadze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mam nadzieję, że już się zbierze i dorówna reszcie rodzeństwa :)

      Usuń
  29. Bardzo cieszy mnie takie zakończenie ciężkiej sytuacji :). Śliczne pieski

    OdpowiedzUsuń
  30. Mi samej czytając na pewno adrenalina podskoczyła. Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło -a ten maluch pewnie wyrośnie na najbardziej rozbrykanego psiaka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak będzie, bo chyba przez tą sytuację jeszcze bardziej go kocham!

      Usuń
  31. biedne maleństwo, życzę żeby teraz rósł w siłę równo z innymi :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Jejku... Ta Twoja Lusia i małe pieski są przepiękne! A psiaczka pilnuj! :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Pilnuj, pilnuj tych maleństw. Niestety zwierzęta zawsze będą walczyły o przetrwanie, a malutki piesek nie poradzi sobie z dużo silniejszym rodzeństwem, przez co może stać mu się krzywda. Na szczęście właściciele czuwają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pilnujemy jak oka w głowie, właśnie ze względu na to co napisałaś - w naturze przetrwałyby tylko te, które urodziły się większe i silniejsze, ale często jest tak, że takie chucherko po kilku tygodniach wyrównuje do pozostałych tylko musi mieć szansę...
      czuwamy dzień i noc :)

      Usuń
  34. Ach przeczytałam na wdechu od początku do końca! Aż się wystraszyłam, tak, jakbym to ja była na Twoim miejscu. Uwielbiam psy, a małe szczeniaczki najchętniej bym zacałowała, schrupała :) Dobrze, że sytuacja opanowana i mam nadzieję, że tak już zostanie:) maluchy wyglądają uroczo:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Jakie okruszki słodkie *.*
    Dobrze, że maluchowi już lepiej ^^

    OdpowiedzUsuń
  36. Przecudne psiaki. Lusia przepiękna. Dobrze że uratowałyście maluszka! niech zdrowo rosną!

    OdpowiedzUsuń
  37. łojejku !!! <3 oby maluszek zaczął jec i rósł jak na drożdzach, bohater 'zamieszania' malutki :)

    buziaki pozdrawiam

    śliczne psinki

    OdpowiedzUsuń
  38. Matko! Jak przeczytałam sam początek aż się wystraszyłam, pieski cudne;)

    OdpowiedzUsuń
  39. jeeeeju ja nawte nie wiedzialam ze az tak trzeba sie bacznie przygladac malym szczeniaczkom ;oo brawo :D jestem z Was dumna ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj trzeba być bardzo ostrożnym z nimi, zwłaszcza w pierwszych dniach życia...

      Usuń
  40. Jedyne co przychodzi mi do głowy, kiedy patrzę na zdjęcia to "jejkuuuu!". ;))

    OdpowiedzUsuń
  41. jejuu jakie maluszki ;) psia rodzinka :)

    OdpowiedzUsuń
  42. ojej zazdroszczę!!! :))) kiedyś moja suczka miała oj ale to było już z 6 lat temu :D

    takie słodziaki czarne :)))

    OdpowiedzUsuń
  43. Ufff... całe szczęście sytuacja opanowana!!! Przy maluchach cały czas trzeba być czujnym, zwłaszcza w pierwszych dniach ich życia. Trzymam kciuki za cały przychówek łącznie z dzielną mamą! :)))

    OdpowiedzUsuń
  44. ojoj no faktycznie okropne t musialy byc chwile :(:(:( ale wszystko juz ok wiec ciesze sie razem z Toba kochana! :) pozdrawiam :)

    u mnie sesja beauty z profesjonalnym fotografem, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ale słodziaki:) Barwo kobietki za opanowanie sytuacji:)

    OdpowiedzUsuń
  46. śliczności dobrze że się tak skończyło,że pomogłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  47. co za akcja...czytając poczułam całe napięcie. Prześliczne maluchy i napewno teraz w domu bardzo wesoło z taka gromadką łobuziaków :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  48. przesłodkie pieski, zatrzymujecie je wszystkie? :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Przyznam, że trochę mnie wystraszyłaś, Siulko. Bałam się, że piesek nie przeżyje... jak dobrze, że maleństwo jednak nabrało nieco sił witalnych :)

    OdpowiedzUsuń
  50. nic tak nie rozczula jak takie male szczeniaczki:) dobrze, ze nic mu nie jest, bo historia troche przerazajaca:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Zapraszam ponownie! :)