poniedziałek, 3 listopada 2014

"Magiczne" podkłady zmieniające kolor - 3xL - Lioele, L'Oreal, Lirene


Podkłady zmieniające kolor pojawiły się na rynku mniej więcej półtora roku temu - przynajmniej ja wtedy pierwszy raz natknęłam się na takie cudo, a był to BB krem Lioele - Dollish Veil Vita w kolorze #2 Natural Green. Niedługo potem inne firmy podłapały temat i na półkach zaroiło się od tych "magicznych" cudaków. Przedstawię Wam dzisiaj 3 tego typu podkłady - zapraszam do czytania :). 

Podkłady typu "magic", które zagościły w mojej kosmetyczce to wspomniany Lioele - Dollish Veil Vita w kolorze #2 Natural Green L'Oreal - Nude Magique BB Cream w odcieniu Light Skin Tone oraz Lirene - Magic Make-up Krem zmieniający się we fluid w kolorze 02 Naturalny.

BB krem Lioele opisywałam już kiedyś w osobnym poście, który znajdziecie tutaj. Jestem z niego nadal zadowolona (choć teraz moim podkładem numer jeden jest Revlon Colorstay ;)). W kilku słowach - bardzo przyjemny zapach, fajne, naturalne wykończenie, dobry odcień z zielonkawymi tonami neutralizującymi zaczerwienienia, niezłe krycie, ładne i praktyczne opakowanie - właściwie jedynym minusem jest dostępność - ja kupowałam go przez ebay, a wiem, że dla wielu z Was to dyskwalifikuje produkt... Tak jak wspomniałam - więcej na jego temat znajdziecie w odpowiednim poście - klik!
Cena: około 50zł za 30ml (dostępny na ebay i w niektórych drogeriach internetowych z kosmetykami azjatyckimi)
L'Oreal - Nude Magique BB Cream, który posiadam w odcieniu dla jasnej karnacji okazał się być hitem na lato. Ma lekką konsystencję i przyjemnie się aplikuje - jest dość lejący, co akurat dla mnie jest plusem. Na twarzy również sprawia wrażenie lekkości, co tym bardziej czyni go letnim ideałem. Krycie określiłabym jako średnie, ale w kierunku delikatnego - moim zdaniem to coś pomiędzy kremem tonującym a lekkim BB kremem - z pewnością osoby z większymi problemami skórnymi nie będą zadowolone. Nazwa odcienia jest dość myląca, bo z białego fluidu z lawendowymi drobinkami robi się dość intensywny żółciak. Oczywiście żółte tony to dla mnie ogromna zaleta, jednak przez to, że jest dość ciemny, nadaje się dla mnie tylko na lato, kiedy jestem opalona - wtedy jego odcień fajnie stapia się z moją karnacją. Ma prześliczny zapach i bardzo go lubię, ale wrócę do niego dopiero przyszłego lata ;).
Cena: około 50zł za 30ml (dostępny w drogeriach stacjonarnych i internetowych)
Lirene - Magic Make-up - Krem zmieniający się we fluid otrzymałam w odcieni 02 Naturalny, co niestety okazało się być zgubą tego produktu. Ten odcień jest po prostu wściekle pomarańczowy, co z resztą widać na ostatnim zdjęciu. Ze względu na to wypróbowałam go tylko raz - i to w domu ;). Nie wiem czy to kwestia pierwszego - niekorzystnego wrażenia związanego z kolorem, ale ogólnie nie przypadł mi do gustu. Wydaje mi się zbyt ciężki i dość tłusty, co w połączeniu z moją skłonną do błyszczenia się cerą jest totalnie niekorzystne. Rozprowadza się niezbyt przyjemnie, trzeba dość szybko z nim pracować, bo lubi zostawić smugi, a przy próbie ich rozsmarowania jest tępy i roluje się. Pozostawia na twarzy wyczuwalną warstewkę, która u mnie powoduje niestety dyskomfort. Z pewnością do niego nie wrócę.
Cena: około 30zł za 30ml (dostępny w stacjonarnych drogeriach)

Miałyście już do czynienia z "magicznymi" podkładami? Moim zdaniem to fajny bajerancki gadżet, który nie powinien przesłaniać prawdziwej roli, jaką ma spełniać podkład, choć nie powiem - uwielbiam takie innowacje :D.
I jeszcze jedno... mam wrażenie, że skoro polskie firmy najwyraźniej mają problem z produkowaniem dostatecznie jasnych odcieni podkładów dla Polek, to nie powinny się pakować w takie udziwnienia, tylko popracować nad gamą barw tradycyjnych podkładów, a gadżety na razie zostawić tym, którzy opanowali już analizę kolorystyczną cer swoich klientek ;).


13 komentarzy:

  1. Gdybym miała wybierać w ciemno któryś z tych kosmetków, to wybrałabym Lioele i widzę, że bym się nie zawiodła :) Jestem zakochana od dawna w azjatyckich BBkach, nawet wczoraj zamówiłam sobie krem Dr. Jart silver label i trzymajmy kciuki żeby był dostatecznie jasny :) Takiego magika miałam jednego z Avonu i nie polecam, a nawet odradzam, bo ma brzydki, pomarańczowo-czerwony odcień. Coś okropnego..

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę na Lioele :-) Na razie nic podobnego nie trafiło w moje łapska, ale może się rozglądnę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie bardzo jednak rozumiem co ma na celu podklad zmieniajacy kolor z bialego w cielisty? Gdyby sie jeszcze dopasowywal jakims cudem do twarzy to ok, a tak to jak w przypadku lirene wychodzi jakas kicha a najgorsze ze ciezk oto sprawdzic przed kupnem.

    OdpowiedzUsuń
  4. interesujące :D szkoda że nigdy nie dali mi próbki tego cuda do domu a tyle kosmetyków na ebayu zamawiałam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie szkoda ze trzeci produkt okazał sie byc niewypałem, gdyz na niego byłabym wstanie wydac 30zł, ale50zł to dla mnie dużo ...
    Bardzo ładnie i bardzo magicznie podzieliłaś się Swoimi doświadczeniami z owymi podkładami :)
    bardzo lubie takie posty :*
    buziak

    OdpowiedzUsuń
  6. pierwszy raz widzę te cudaki. zastanawiam się po co to zmienianie kolorów? takie które od razu mają docelowy kolor to już przeżytek? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie czuję się zachęcona, wolę od razu wiedzieć, jaki ma kolor :) A w tych nie widzę żadnego, który mógłby mi pasować

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam jeden taki - Violet od Deoproce i jest całkiem fajny, choć póki co wciąż za jasny dla mnie, dlatego jeszcze leży i czeka aż zblednę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lioele lubię stosować jako bazę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. L'oreal najlepiej wygląda
    smilenecia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie również zastanawia ta zmiana kolorów. Czemu ma służyć?
    ceci-bloom.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to przede wszystkim taki bajer, ale może jest w tym głębszy sens, bo w przypadku Lioele zielonkawe tony mogą maskować zaczerwienienia...

      Usuń

Dziękuję za komentarz! Zapraszam ponownie! :)