piątek, 13 lutego 2015

Bell - BB cream - Lightening Cream - 7 in 1 Eye Concealer - 010 light - korektor... do korekty?

Od czasu gdy zaczęła się moja fascynacja makijażami Jaclyn Hill poluję na rozświetlający korektor pod oczy. Jako że nie mam pod ręką nigdzie sklepu MACa, to moje chciejstwo z wishlisty, czyli MAC Pro Longwear Concealer musi chwilowo poczekać. Mimo wszystko jakiś korektor znaleźć musiałam i zdecydowałam się na Bell - BB cream - Lightening Cream - 7 in 1 Eye Concealer - z tej linii miałam BB krem i byłam z niego zadowolona (dopóki nie odkryłam Revlon Colorstay oczywiście :D). Czy korektor spisał się równie dobrze? Zapraszam do czytania.



Odpowiedź na pytanie ze wstępu brzmi... no nie do końca. Korektor Bell w formie "wyciskanego" pędzelka nie jest zbyt wydajny jak na moje potrzeby. W dodatku ciężko korzystać z takiej formy korektora na klientkach - tak czy siak muszę używać osobnego pędzelka, który mogę później umyć. 

Korektor ma konsystencję nieco tłustawą (choć niby jest "oil free"), jest wyczuwalny na skórze mam wrażenie ściągnięcia i dziwnej "warstwy", która osadziła się pod okiem. Rozświetlanie polega chyba jedynie na tym, że produkt nie ma właściwości matujących, a wręcz się błyszczy - to zdecydowanie nie dla mnie, bo z błyszczeniem walczę jak mogę. 

Niestety już w trakcie makijażu zaczyna rolować się na skórze w zmarszczkach mimicznych. 

Jego właściwości korygujące są raczej słabe, bo nie daje dobrego krycia - maskuje jedynie niewielkie zacienienia pod oczami.

Nawet jego odcień (010 - light) nie do końca mi pasuje - choć jest wystarczająco jasny nawet dla bladolicych, to jednak ma różowe tony, a w korektorach pod oczy dominować powinny żółte - korygujące zasinienia.

Mam wrażenie, że produkt wysusza skórę pod oczami, choć nie zaobserwowałam żadnego podrażnienia. Również moje oczy nie wykazały żadnej reakcji na niego.

Choć nie był produktem drogim (około 15zł bodajże), to trochę żałuję, że się na niego skusiłam. Mogłam odłożyć i zbierać na MACa, ale oczywiście portfel mnie zaświerzbił ;).

Jestem niezadowolona i niestety nie polecam, choć ogólnie asortyment Bell bardzo lubię. 





Miałyście do czynienia z tym produktem? Może nie podzielacie mojej opinii o nim? A może macie na niego jakieś tricki, które sprawią, że jeszcze będzie dało się go lubić? 

Ja tymczasem z podkulonym ogonem wracam do mojego Revlon Colorstay w odcieniu 110 Ivory, który bardzo dobrze sprawdza się w roli korektora pod oczy, co zaprezentowałam Wam w poprzednim poście z tutorialem o konturowaniu twarzy podkładami. Przynajmniej dopóki nie dorobię się wymarzonego MACa ;).



9 komentarzy:

  1. Korektor pod oczy niekoniecznie musi być żółty. Niektórym bardziej pasują różowe, np. ja tylko takich mogę używać bo w żółtych wyglądam koszmarnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam go, więc pozostaje mi się go wystrzegać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię taką formę aplikacji, jeśli wysusza to zawsze można nałożyć treściwy krem pod oczka i już :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie się sprawdzał do rozświetlania okolic oczu i środka twarzy, ale wydajność jest koszmarna, więc podziękowałam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka forma aplikacji mi akurat odpowiada ;) Ale nie maluję innych :P A pozostałe właściwości sprawiły, że będę go unikać ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie w sklepach kosmetycznych zawsze mi odradzają produkty tej firmy

    OdpowiedzUsuń
  7. Hyhy do Kato nie masz aż tak daleko do Maca :P słyszałam o tym korektorze całkiem niezłe opinie, ale wydajność koszmarna mnie odstraszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moj ukochany korektor!!! Mam jego ciemniejsza wersje i jest dla mnie doskonala, lepszego poki co nie znalazlam :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Zapraszam ponownie! :)