poniedziałek, 27 grudnia 2010

Lush Catastrophe Cosmetic

Tak jak zapowiadałam - recenzji produktów Lusha długo nie zabraknie po moim ostatnim zamówieniu :). Oto więc kolejna. Tym razem na tapetę wzięłam Catastrophe Cosmetic Fresh Face Mask.


Na początek kilka słów o świeżych maseczkach z Lusha ogólnie. Przejrzałam całą ich ofertę i zainteresowała mnie Catastrophe Cosmetic, Cupcake i Oatfix. Z tej ostatniej jednak zrezygnuję, bo niestety obawiam się zapachu podobnego do Porridge, który mi niezbyt odpowiada, czyli kwaśnawej woni mleka owsianego. Wszystkie trzy mają działać cuda na skórę tłustą, mieszaną i trądzikową - czyli taką jak moja (chociaż dzięki Lushowi, BU, minerałom i paru innym rzeczom, mogę powiedzieć, że teraz widać już fenomenalne efekty). Na początek postanowiłam zamówić jednak Catastrophe Cosmetic, bo słyszałam wiele dobrych opinii na jej temat - więc czemu by nie :). 


Maseczki typu Fresh Face Mask, zawierają tylko świeże składniki, nie mają konserwantów, toteż ich termin wazności jest krótki - około miesiąca od powstania. Wszystkie maseczki wymagają przechowywania w lodówce i nie powinny jej opuszczać na dłużej niż 72 godziny (nic się nie stanie, jak zapomnicie od razu po kąpieli schować do lodówki i postoi przez noc w łazience). Maseczki powinny być nakładane na czystą skórę, pomijając okolice oczu, i pozostawione na niej przez około 10 minut (moja zwykle siedzi dłużej :D), po czym zmyte wodą. Jedno pudełeczko zawiera 75 gram maseczki, co wg Lusha wystarcza na około 3-4 użycia - moim zdaniem na znacznie więcej - około 7-8 nałożeń takiej średniej grubości warstwy. Uważam, że nie ma sensu nakładać masek zbyt grubo bo i tak to co na wierzchu się nie wchłonie w skórę - po co marnować produkt. Moja osobista rada - przed nałożeniem maseczki warto zrobić peeling twarzy (ja używam Dark Angels), najlepiej używać jej podczas kąpieli, ale nie od razu, a po jakiejś chwili siedzenia w wannie z ciepłą wodą - kiedy zrobimy naszej skórze taką "parówkę", wtedy otworzą się pory i składniki aktywne lepiej przenikną w głębsze warstwy skóry.


Teraz trochę o samej Catastrophe Cosmetic. Nie będę nie wiadomo jak piać na jej temat, bo uważam, że spisała się podobnie do innych, często dużo tańszych maseczek. Jej głównym atutem jest dla mnie przede wszystkim skład, o którym oczywiście napiszę, ale jeśli chodzi o działanie - nie robi aż takich cudów, jakich możnaby się spodziewać. Być może jest to wina faktu, że podeszłam do niej bardzo entuzjastycznie i trochę się zawiodłam. Po prostu widziałam już taki efekt na swojej skórze - choćby po użyciu Aqua Mariny również z Lusha, jako maseczki, a jest ona zdecydowanie bardziej wydajna, no i możemy jej używać 3 razy dłużej. Nie mówię absolutnie, że Catastrophe Cosmetic jest zła. Po prostu jest przeciętną maseczką, za to o bardzo dobrym składzie. Jeśli chodzi o zapach - bo słyszałam bardzo dobre opinie o nim, mnie nie do końca się podoba, spodziewałam się zapachu jagód, a właściwie jest on taki sam jak zapach większości maseczek galmanowych, więc nie robi na mnie zupełnie wrażenia. Konsystencja jest całkiem przyjemna, dobrze i równomiernie się rozprowadza na skórze, zupełnie nie przeszkadzają fragmenty skórek jagód w kosmetyku :), jedynie odrobinę oddziela się woda, ale to normalne w kosmetyku bez dodatku konserwantów i stabilizatorów emulsji. Po przetrzymaniu na skórze troszkę wysycha i zastyga, ale łatwo ją zmyć. Skóra po użyciu jest gładka, nawilżona, pory są ładnie zamknięte, cera jest miękka i delikatna w dotyku. Maseczka jest raczej środkiem prewencyjnym niż doraźnym w walce z trądzikiem, więc nie spodziewałabym się, że pomoże w usunięciu wykwitów trądzikowych. Wydaje mi się, że może raczej służyć tonizowaniu skóry tłustej o trądzikowych skłonnościach. Moje ogólne wrażenie po tej maseczce jest pozytywne, ale raczej już więcej jej nie zamówię, bo wolę bardziej wydajną i dłużej przydatną do użycia Aqua Marinę :). 


Przejdę teraz do składu Kosmetycznej Katastrofy. Listę otwiera puder galmanowy, o którym miałam już okazję pisać przy okazji recenzji Fresh Farmacy. Jest to sproszkowany minerał, który słynie z właściwości łagodzących podrażnienia i zaczerwienienia.


Jako drugi pojawia się nam talk - mineralny środek osuszający, regulujący konsystencję, dodatek wypełniający.


Trzecim składnikiem jest wyciąg z mchu irlandzkiego. Mech irlandzki czyli chrząstnica kędzierzawa jest to gatunek glonu - konkretniej krasnorostu, znanego z dużej ilości karagenu, który zawiera karageninę, czyli specyficzny żelowaty śluz, który wpływa na konsystencję kosmetyku, czyniąc ją zwartą i nieco galaretowatą. Ponadto karagen jest naturalnym immunostymulatorem - wpływa pozytywnie na nasz układ odpornościowy.


Kolejnym składnikiem, któremu Catastrophe Cosmetic zawdzięcza swój bladofioletowy kolor, są świeże jagody czyli - po botanicznemu, borówki czarne. Jagody zawierają wiele pomocnych w pielęgnacji skóry składników - garbników - o działaniu ściągającym, kwasów owocowych - działających eksfoliacyjnie, witamin - przede wszystkim witaminy C o działaniu rozjaśniającym i antyoksydacyjnym (zapobiega powstawaniu wolnych rodników).


Następny składnik to gliceryna o właściwościach higroskopijnych, zdolna do wiązania wody i nawilżania naszej skóry.


Kolejny na liście znalazł się olej migdałowy, który ma właściwości zmiękczające i wygładzające. Ponadto wpływa na konsystencję produktu i jego łatwe rozprowadzanie.


Trzema kolejnymi składnikami są olejki eteryczne - absolut różany, olejek rumiankowy i olejek ze słodkiej pomarańczy. Absolut różany posiada właściwości antyseptyczne, przeciwzapalne oraz regenerujące, jest wskazany właściwie do każdego rodzaju skóry. Olejek rumiankowy (z rumianu rzymskiego - nie z rumianku pospolitego), ze względu na obecność bisabololu,chamazulenu oraz innych składników aktywnych ma właściwości przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, pomaga również w zwalczaniu zaczerwienień oraz objawów alergii. Olejek ze słodkiej pomarańczy jest szczególnie polecany do skóry tłustej i ma silne działanie antyseptyczne.


Ostatnie dwie pozycje na liście zajmuje znane nam perfume oraz czerwony barwnik.


Skład:
Calamine Powder, Talc, Irish Moss Infusion (Chondrus crispus), Fresh Blueberries (Vaccinium myrtillus), Glycerine, Almond Oil (Prunus dulcis), Rose Absolute (Rosa centifolia), Chamomile Oil (Anthemis nobilis), Sweet Orange Oil (Citrus dulcis), Perfume, Colour 18050.


Ogólnie rzecz biorąc mogę polecić tą maseczkę, bo skład ma naprawdę dobry, ale jeżeli macie wypróbowaną i lubianą maseczkę, to nie jest to mus. Chyba, że ktoś pragnie odmiany :). Jest to dobra maska ale nie oczekujcie spektakularnych efektów - taka na 5-tkę, ale nie na 6-tkę, a wiem, że Lusha na to stać :).






3 komentarze:

  1. Mam bardzo zblizone zdanie na jej temat i tez przepadlam calkiem na rzecz Aqua Mariny aczkolwiek jak mam okazje dorwac CC to jestem za:D

    OdpowiedzUsuń
  2. A no oczywiście, jak jest okazja to czemu nie :D Teraz chcę spróbować jeszcze Cupcake no i zamawiam Aqua Marinę na bank...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej firmie. Jest ona dostępna w Polsce ?
    http://natalie-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Zapraszam ponownie! :)