piątek, 11 października 2013

Pachnący Piątek z Goodies.pl - Yankee Candle - Kiss From A Rose

Witajcie! Na wstępie pragnę przeprosić Was za to, że ostatnio mało na blogu nowych postów - niestety  nowy rok akademicki okazał się być mocno obładowany zajęciami - w skrócie - wychodzę wcześnie rano, wracam późnym wieczorem i siadam do nauki :(... Na bloga niestety czasu zostaje bardzo mało, a nie chcę robić niczego "na odwal", bo blog tylko by na tym stracił... Wolę przestawić się na rzadsze pisanie, ale bez utraty wartości merytorycznej i estetycznej ;).

Mam nadzieję, że mi wybaczycie, tym bardziej że dzisiaj przygotowałam dla Was bardzo romantyczny i aromatyczny Pachnący Piątek z Goodies.pl! Na tapetę poszły tym razem woski, które od razu skojarzyły mi się z pewną przepiękną i wręcz obrzydliwie romantyczną piosenką, a mianowicie Kiss From A Rose Seala i właśnie ta nuta towarzyszyć będzie muzycznie dzisiejszemu wydaniu Pachnący Piątek z Goodies.pl
Klikamy "play" i czytamy dalej! :D


 Kiss From A Rose czyli Pocałunek Róży w wydaniu pachnąco-piątkowym prezentuje się w postaci następujących trzech wosków:
True Rose - Prawdziwa róża
Fresh Cut Roses - Świeże róże
Wedding Day - Dzień ślubu
Lubicie kwiatowe zapachy? Jeśli tak, to z pewnością znajdziecie coś dla siebie wśród tych kompozycji!
 Yankee Candle - True Rose
Klasyk wśród zapachów - True Rose jest tak zaskakująco prawdziwy, że wchodząc do pokoju spodziewałoby się zastać tam ogromny bukiet róż. Zapach jest intensywny, bardzo dobrze skomponowany - oddaje zapach płatków róży praktycznie stuprocentowo - i nie bez przyczyny piszę "płatków", bo nie jest to taki udawany różany zapach z jakim spotykamy się nieraz w kosmetykach i odświeżaczach powietrza. Posiada w sobie zarówno słodycz różanego nektaru jak i świeżą, zieloną nutę, która pojawia się gdy oderwiemy płatek od kwiatu. Wiem, że nie wszyscy są fanami zapachu róży - dla mnie w zbyt dużej ilości również jest nie do przyjęcia, bo zazwyczaj spotykam się z pseudoróżanymi kompozycjami, jednak w tym przypadku jest inaczej. Taką różę to ja lubię!
Yankee Candle - Wedding Day 
Wedding Day to zapach, wobec którego mam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony jak najbardziej przemawiają do mnie nuty kwiatowe, jednak z drugiej - ma w sobie odrobinę za dużo słodyczy, która niebezpiecznie balansuje na granicy mdłego aromatu miodu, za którym nie przepadam. Słodkość którą oferuje Wedding Day jest z rodzaju tych ciepłych, natomiast zapach, który towarzyszyłby mi w dniu ślubu z pewnością byłby bardziej świeży i niewinny. Tutaj jest mocno kwiatowo i zbyt słodko jak dla mnie, więc faworytem nie został, aczkolwiek myślę, że ten zapach może się podobać i sama też jeszcze do niego wrócę.
Niesamowita kompozycja - jeden z moich ulubionych zapachów. Jestem zaskoczona trafnością doboru nut zapachowych do stworzenia wosku, który tak świetnie oddaje zapach świeżo ściętych róż. Jest podobny do True Rose, ale zawiera w sobie znacznie więcej "zieleni" i świeżości - obok kwiatów czuć w nim zapach świeżo obciętych łodyżek i liści różanych. Yankee Candle wykonało świetną robotę przy tej kompozycji. Z pewnością znajdzie się w gronie faworytów, gdy w końcu uda mi się zmontować mój ranking wosków :D.

Zawsze bardzo się cieszę, gdy zapachy przypadają mi do gustu - zazwyczaj wiem czego mogę się spodziewać po poszczególnych kompozycjach (dlatego spotkanie z cytrusami odkładam i odkładam jak tylko mogę :D) i w tym przypadku intuicja również mnie nie zawiodła. Dla fanek zapachów różanych True Rose i Fresh Cut Roses będą ideałami, a ogólnie-kwiatolubnym Wedding Day prawdopodobnie również przypadnie do gustu :).

Nie obiecuję nowych postów w tym tygodniu - będzie co będzie - mam nadzieję, że mi się uda znaleźć chwilkę, żeby coś skrobnąć, ale nie chcę rzucać słów na wiatr. Jedyne co mogę Wam obiecać (o ile nie spotka mnie jakiś kataklizm po drodze) to to, że spotkamy się za tydzień w kolejny Pachnący Piątek z Goodies.pl!
Buziaki!

33 komentarze:

  1. chyba jestem jedyną osobą, która nie miała jeszcze okazji używać yankee :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie :D
      choć u mnie wkrótce się to zmieni^^

      Usuń
    2. Może się skusicie na zapachy z zimowej kolekcji? :D

      Usuń
  2. Kosmetyki najczęściej posiadają bardziej lub mniej dający się wytrzymać zapach róż, w którym zawsze jednak słychać naciąganie i udawanie. Mnie zaś marzy się kiedyś zapach róży, takiej z babcinego ogrodu. Jak one pachniały!! Jaiż to był zapach! Aż nie chciało się odchodzić. Niepodobny do takiego "winnego" nieco, różanego 'smrodku'.
    Nawet kwiaciarniane róże tak nie pachną - właśnie tylko ogrodowe. Ciekawe, czy True Rose podołałby temu wyzwaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to "naciąganie i udawanie" mi chodzi - nie trawię takiego pseudoróżanego zapachu. Myślę, że True Rose naprawdę daje radę :D.

      Usuń
  3. Miałam ochotę na wosk Wedding Day, ale właśnie czytałam, że to mdły zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dość mdły, Ja się spodziewałam świeżości jednak po wosku o takiej nazwie...

      Usuń
  4. Bardzo mnie ciekawią te różane zapachy. Już któraś osoba pisze, że te woski faktycznie pachną jak kwiat róży, chyba się skuszę. O ile lubię aromat różany w kosmetykach, nie wiem czy chciałabym aby mój dom pachniał kadzidlanymi olejkami różanymi, natomiast bukietem róż, jak najbardziej :) Z pewnością przetestuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic wspólnego z kadzidłem nie ma - zdecydowanie bukiet :D.

      Usuń
  5. Mój Fresh Cut pachniał tak babcino. Może jakiś felerny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój nie jest ani trochę babciny, ale zauważyłam, że zdarzają się gorsze i lepsze egzemplarze tego samego wosku...

      Usuń
  6. Oj nie zazdroszczę, ja się cieszę, że mam mało zajęć na uczelni :D

    Pierwszy zapach zdecydowanie nie dla mnie - nie lubię zapachu róży.
    Drugi, może być fajny, ale w sumie za słodkościami też nie przepadam ;p
    A trzeci... może ten liściasty zapach trochę jest lepszy, ale to i tak róża, więc nie mam na ten wosk ochoty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś masakrycznego - w środy 12h zajęć :(, w pozostałe dni niewiele mniej...

      Różę albo się lubi albo nie - może w przyszłym tygodniu coś Ci wpadnie "w nos" :D.

      Usuń
    2. Ja pamiętam u siebie, ze studenckich czasów, przykładowo: jednego dnia cztery i pół godziny stania przy sztalugach [zaj. Malarstwa], potem 3,5h stania przy sztalugach [zaj. Rysunku], potem był wykład i ćwiczenia z jednego, nie pamiętam jakiego przedmiotu - razem 3h, a na koniec jeszcze coś tam 1,5-godzinnego. I dziwili się, że ludzie nie przychodzą na te zajęcia...
      ...a nie był to jedyny taki dzień w tygodniu. Może mniejsza ilość godzin, ale harówka była dla mnie zawsze, kiedy było kilkugodzinne stanie przy sztalugach. Mieliśmy kilka takich przedmiotów.
      I ani dnia wolnego w tygodniu :/

      Choć w sumie nie zazdroszczę Ci, Siulko, bo liznęłam tego tematu i zajęcia praktyczne są tu upierdliwe.
      Całusy :**

      Usuń
    3. *...no, chyba że zmieniłaś specjalizację :D

      Usuń
    4. No to wiesz o czym mówię... :/
      Trzymam się stomatologii nadal :D.

      Usuń
  7. Tak ostatnio tyle o woskach w "internetach", że aż mi się zachciało zamówienia jakis nowych:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wedding Day mam i bardzo mi pasuje ;) A po nowe woski muszę się wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jeszcze spory zapas, a i tak kupuję kolejne... Jestem uzależniona ;).

      Usuń
  9. Mam wielką ochotę spróbować tych różanych zapachów :) Tak je pochwaliłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kupiłam ostatnio Wedding day, ale jeszcze nie miałam okazji go palić. Natomiast wszem i wobec polecany Soft Blanket jest dla mnie trochę zbyt słodki i w sumie aż tak się nim nie zachwycam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie wydaje mi się, że Wedding Day też może być za słodki dla Ciebie, bo ma te delikatnie miodowe nuty, które są trochę podobne do Soft Blanket, tyle że jest bardziej kwiatowy :).

      Usuń
  11. bardzo nie lubię kwiatowych zapachów, ale na szczęście są inne :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Fresh cut roses to jak na razie mój ulubiony zapach :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Żadnego z powyższych nie mam w swojej kolekcji, bo nie przepadam za typowo różanymi zapachami. Ale kwiatowe bardzo lubię, więc może mieszanka Wedding Day przypadłaby mojemu noskowi:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nigdy nie bawiłam się woskami - w zasadzie odkryłam to całkiem niedawno, gdy zaczęłam intensywniej przeglądać różne blogi. Myślę, że u mnie w domu niedługo zagości kominek i kilka wosków. Przyjemnie się czyta o zapachach :) Rzadkie doświadczenie, a tak rozbudzające zmysły.. ! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham YC, ostatnio testuję woski, by wybrać zapach, w którym się zakocham, właśnie palę "babeczkowy", a w piekarniku pieką się muffinki :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. ciekawe zestawienie, brakuje wild pansies, jednego z ładniejszych, jestem ciekawa twoich kolejnych recenzji :) a true rose piekny, niestety szybko traci moc :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Zapraszam ponownie! :)